Istnienie piekła jest tak pewne, że już tu, na ziemi, człowiek zaczyna go doświadczać. „Życie jest piekłem” – wyznają ci, którzy zaznali ogromnego bólu, ale niestety także ci, którzy sprzedali swoją uczciwość i poczuli wstręt do siebie, do innych, do świata. Gdy dom staje się miejscem pozbawionym wzajemnej miłości, a wypełnia go jedynie przemoc – taki dom staje się wręcz piekłem. Gdy pozwala się na zło, krzywdy, bluźnierstwa i przemoc, odczuwa się piekło. Gdy sączą się wokół nienawiść i życzenie innym wszystkiego najgorszego – doświadcza się piekła. Czasem nie do końca uświadomionego, ale jednak piekła. Bo ono istnieje i jeśli dopuścimy do siebie zło, rozpoczyna się już tu, na ziemi.
Pytamy: czym jest piekło? Nie tylko wyobrażeniem bezdennej czeluści pełnej ognia i krzyku dręczonych. Piekło jest utratą Boga. Piekło to beznadzieja, żal, smutek, rozpacz... To niedające się niczym ugasić pragnienie, totalna pustka duchowa. Piekło rozpoczyna się w sercu tego, kto grzeszy. Piekło jest w społeczeństwie, które odrzuca prawo Boże.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Takie piekło zapewne było także w rodzinie 8-letniego Kamilka z Częstochowy, zakatowanego przez ojczyma, przy braku reakcji matki i krewnych. Ta historia wstrząsnęła całą Polską, dlatego do niej wracamy. Nie po to jednak, by przypominać gehennę chłopca, ale by zadać bolesne dla wszystkich pytanie: „Gdzie kończy się granica między «niewtrącaniem się w nie swoje sprawy» a zwykłą znieczulicą? (...) czemu tak mało obchodzi nas życie tuż za naszą ścianą?”. Zastanawia się nad tym Katarzyna Kasjanowicz, autorka tekstu Najprościej nie widzieć (s. 24-25). Przecież każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że gdy pozwala na zło, staje się jego współsprawcą. A najgorsze jest zachowanie tych, którzy tolerują krzywdę innych, najczęściej bezbronnych. I choć owo zło nieustannie panoszy się wokół nas, nie wolno nam, zwłaszcza chrześcijanom, odwracać wzroku. I proszę Państwa, by nie myśleli w stylu: no cóż, taki jest świat, nic nie poradzimy; zło zawsze było i zawsze będzie, podobnie jak zawsze będą nienawiść i miłość... Nie stawiajmy znaku równości między dobrem i złem! One nie są pozytywem i negatywem tej samej kliszy. Każda reakcja na zło jest krokiem w kierunku lepszego świata. Oczywiście, że nie uczynimy wszystkich ludzi dobrymi, ale przynajmniej postawimy tamę wszechobecnemu złu.
Tak to już jest, że w obliczu tragedii ludzkość nagle dostrzega, iż istnieje coś znacznie ważniejszego niż nasza mała stabilizacja. Gdy jednak zło mija, ludzie zazwyczaj dość szybko zapominają o tym, co jeszcze przed chwilą tak nimi wstrząsnęło. Czy tragiczna śmierć małego Kamila pozostawi w nas przekonanie, że nie wolno być obojętnym, że nie wolno pozwalać na zło? Czas pokaże...
W tym zmaganiu się dobra ze złem nadzieję daje nam niebo. A jest ono wszędzie tam, gdzie przebywa Bóg, co pozwala nam sądzić, że można doświadczyć go tu i teraz – a dokładniej wszędzie tam, gdzie codzienność budowana jest z miłości. Mały Kamil nie trafił do takiego miejsca, trafił na nieczułych oprawców, którzy zgotowali mu piekło. Bóg, na szczęście, uszczęśliwia nie tylko na ziemi, ale i po śmierci – życiem wiecznym. A w niebie władzę ma Bóg i sprawuje ją przez miłość.
Chciałbym także zwrócić uwagę czytelników na wywiad z dr. Dariuszem Karłowiczem, który od 3 lat prowadzi Instytut Kultury św. Jana Pawła II na Uniwersytecie Angelicum w Rzymie. Znajdziemy w tej rozmowie wiele interesujących wątków, m.in. ciekawe wnioski dotyczące motywu ataków na Jana Pawła II, ale także metod jego obrony i popularyzowania dziedzictwa. „Pan Bóg dał nam giganta i z tym, co zostawił, musimy dziś się zmierzyć” – stwierdza dr Karłowicz (s. 8-11). Niedziela – o czym dobrze wiedzą nasi stali czytelnicy – nie ustaje zarówno w obronie Jana Pawła II, jak i w przypominaniu jego dorobku. Od początku kwietnia publikujemy w stałej rubryce „Jan Paweł II do rodaków” jego wciąż aktualne, ponadczasowe myśli. Jesteśmy bowiem przekonani, że obecnie najlepszym pomnikiem wdzięczności dla Jana Pawła II będą odkrywanie na nowo jego nauczania i wierność jego przesłaniu.