cmentarzy staje sie faktem. Przynajmniej częściowa. Jest związana z bardziej ogólnym zjawiskiem, które nazywamy sekularyzacją. Nie trzeba daleko szukać dowodów na potwierdzenie tej tezy. Wystarczy spojrzeć
na cmentarze i ich okolice w dniu 1 listopada oraz na ludzkie postawy w tym dniu. W wielu przypadkach cmentarz nie jest już miejscem refleksji o sprawach życia i śmierci. Stał się za to miejscem, przepraszam
za słowo - może trochę na wyrost, ale publicystyka jest m.in. po to, żeby wyostrzać problemy w celu zwrócenia na nie baczniejszej uwagi - czegoś przypominającego piknik.
Wiąże się to pewnie z modnym i popularnym sposobem wychodzenia z sytuacji kryzysowych za pomocą „ucieczki do przodu”. Człowiek ucieka przed samym sobą, przed swoimi natrętnymi myślami.
Złudna to metoda, bo w ten sposób pytania nie znikną, a odpowiedzi się nie znajdzie. Myśli, wcześniej czy później, nieustannego uciekiniera dopadną. Wtedy - zazwyczaj - nie będzie ani czasu,
ani miejsca, ani sposobu na powtórzenie tej wyuczonej metody, bo człowiek będzie już stał przed Bramą. Nieprzygotowany. Absolutnie niepewny. Niezdolny do tego, żeby zaufać Komuś Innemu. Bo do tej pory
był przekonany, że „ucieczka do przodu” jest tym, co zawsze się sprawdzi, że sam da sobie radę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu