Narodowa solidarność, jakiej doświadczyliśmy w dniach żałoby po śmierci Ojca Świętego, była wydarzeniem niepowtarzalnym i jedynym w swoim rodzaju. Powodowani miłością do Papieża i straszliwym żalem po utracie kogoś najbliższego nie wstydziliśmy się łez. Zapalaliśmy na ulicach znicze, stawaliśmy w niekończących się ludzkich łańcuchach solidarności, trwaliśmy na wspólnej modlitwie. Do przebaczenia wyciągali ręce nawet najbardziej skłóceni ze sobą ludzie. Zapewnieniom, że nic nie będzie już takie jak dawniej, nie było końca...
Jak wygląda Polska rok po pamiętnym 2 kwietnia 2005? Niestety, obraz ten daleki jest od sielanki. Politycy, którzy rok temu podawali sobie dłonie, dziś żrą się w świetle jupiterów, nie oszczędzając sobie kalumnii. Środki społecznego przekazu, zjednoczone wówczas w mądrym i poważnym relacjonowaniu ostatnich chwil Ojca Świętego, dziś nie stronią od kłamstwa i manipulacji. Młodzież, z dumą nazywana pokoleniem Jana Pawła II, wszczęła ostatnio pijacką burdę pod Domem Pielgrzyma w Częstochowie, a pojednani ponoć kibice skrytobójczo zaatakowali swoich znienawidzonych konkurentów.
Zarzuci być może ktoś, że z kilku pojedynczych faktów wyciągam ogólne wnioski, jednak akurat te właśnie fakty w sposób szczególny ranią pamięć o dniach, w których cały naród towarzyszył Janowi Pawłowi Wielkiemu w przechodzeniu do domu Ojca. Po raz kolejny okazało się bowiem, że nie umiemy - albo nie chcemy - przyjąć do serca i wcielić w życie papieskiego nauczania.
Przed nami obchody pierwszej rocznicy śmierci Jana Pawła II. Byłoby źle, gdyby ograniczyły się tylko do wspominkowych wieczornic i akademii, okolicznościowych nabożeństw i łez wzruszenia. Niech raczej staną się przyczynkiem do przemyśleń, czy przez głupotę i złą wolę nie zaprzepaszczamy skarbu narodowej jedności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu