W kolejnym rozważaniu rekolekcyjnym chcemy się przyjrzeć temu, co Duch Święty przez św. Jana kieruje do wspólnoty w Smyrnie (por. Ap 2, 8-11) w tajemnych słowach listu, których aktualność chcemy dostrzec przez odczytanie ich w kontekście życia nas, współczesnych. Aby lepiej zrozumieć ten list, należy sobie uzmysłowić, że Smyrna leżąca 56 km na północ od Efezu była sławnym ośrodkiem igrzysk sportowych, wspaniałym miejscem rozwoju hellenistycznego życia intelektualnego oraz centrum kultu cesarzy rzymskich. Dla chrześcijaństwa miasto to miało wielkie znaczenie, gdyż pochodziło z niego wielu znanych misjonarzy, m.in. św. Ireneusz, który później otrzymał przydomek „z Lyonu”. Pierwszym biskupem wspólnoty chrześcijańskiej Smyrny był Polikarp.
Ponieważ wspólnota chrześcijan w Smyrnie przeżywała prześladowania ze strony sekty, która powoływała się na swoje żydowskie korzenie, oraz Rzymian, św. Jan zachęca ich do wierności i wytrwałości: „Przestań się lękać tego, co masz cierpieć” (Ap 2, 10). Cierpienie jest dla każdego człowieka tajemnicą, która wstrząsa nami, jeśli doświadczamy jej na sobie lub dotyka naszych najbliższych. Bardzo ważną rzeczą jest w tym momencie uświadomić sobie, że Bóg nie prowokuje zła i cierpienia, lecz z najgorszego zła może wyprowadzić dobro. Bóg nie może cierpieć, lecz współcierpi z człowiekiem. Często słyszymy o tzw. dopuście Bożym. Bardzo jasno ten problem tłumaczy Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 310, podkreślając, że „w swojej nieskończonej mądrości i dobroci Bóg chciał jednak w sposób wolny stworzyć świat w «drodze» do jego ostatecznej doskonałości. To «stawanie się» dopuszcza w zamyśle Bożym pojawianie się pewnych bytów, a zanikanie innych; dopuszcza obok tego, co najdoskonalsze, także to, co mniej doskonałe; obok budowania natury, również zniszczenia. Obok dobra fizycznego istnieje zatem także zło fizyczne tak długo, jak długo stworzenie nie osiągnie swojej doskonałości”. To „stawanie się” jest więc dla nas, ludzi, często bardzo bolesne, ale Bóg wzywa nas do tego, że jeśli nie jesteśmy w stanie całkowicie zlikwidować cierpienie, to jesteśmy w stanie ulżyć w jego niesieniu.
Oprócz kwestii cierpienia list do chrześcijan w Smyrnie uczy nas cierpliwości wobec nas samych i innych osób, wobec zagadki, jaką sami dla siebie stanowimy, wobec wszelkich kryzysów i dezintegracji, przez które przechodzimy. Nie należy w życiu wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Takie doświadczenie wiary odnajdujemy w życiu św. Edyty Stein, która ponad 16 lat poszukiwała wiary w Boga osobowego i żywego i odnalazła Go w Kościele katolickim, przyjmując jako żydówka chrzest 1 stycznia 1922 r. Okres poszukiwań wiary był naznaczony jej wielkim cierpieniem intelektualnym i duchowym, bezsilnością i przeżywaniem skrajnego wyczerpania wewnętrznego. Będąc nauczycielką młodych dziewcząt w Spirze, Stein napisała do jednej z nich znamienne słowa, zachęcając ją do wytrwałości w kryzysach życiowych: „Bóg każdego prowadzi jego własną drogą; jedni dochodzą do celu prędzej i łatwiej, inni później i trudniej. Wszystko, co możemy uczynić, jest drobnostką w porównaniu z tym, co otrzymujemy. Ale to niewiele musimy sami zrobić. Przede wszystkim wytrwale modlić się o poznanie właściwej drogi; kiedy się ją dostrzeże, iść bez oporów za natchnieniem łaski. Kto tak postępuje i trwa cierpliwie, nie może powiedzieć, że jego wysiłki są daremne. Nie trzeba tylko wyznaczać Bogu terminów”. Nie należy traktować kryzysów jako czegoś złego, można je potraktować jako coś oczyszczającego. Oczyszczanie wiary (katharsis) pomoże nam, aby była ona żywym doświadczaniem Boga, który - kochając - nie zsyła na człowieka zła, ale w miłości stosuje pedagogię, która na pierwszy rzut oka okazuje się nam niezrozumiała, a przez to niesprawiedliwa. Wołanie Stein o to, aby Bogu nie stawiać terminów uczy nas cierpliwości wobec nas samych i przyzwyczaja nas trochę do postawy biegacza długodystansowca, którą należy przyjąć w życiu duchowym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu