Lubimy przy takich okazjach powtarzać, że świat jest mały... Jak inaczej określić spotkanie w Wiedniu kielczanki, pochodzącej z Witowa, która nie mogła opuścić wiedeńskiego koncertu zespołu „Gorzkowianie” z Gorzkowa, położonego niemal po sąsiedzku jej rodzinnej miejscowości w gminie Kazimierza Wielka?
Wspominkom i radościom nie było końca, w takich sytuacjach pytań o znajomych, krewnych, przyjaciół i bliskie sercu miejsca, nigdy dość.
Pani Danuta z mężem Wawrzyńcem obejrzeli wszystkie występy „Gorzkowian” podczas tourneé zespołu w Wiedniu 11-13 kwietnia br., które odbywały się w obrębie Polskiej Misji Katolickiej. Jej centrum stanowi polski kościół Świętego Krzyża Gardekirche z domem parafialnym „Emaus” i Klubem Polskim. Pani Danuta dość dobrze zna specyfikę miejsca i duszpasterstwa polonijnego proponowanego wiedeńskim Polakom przez prowadzących parafię księży zmartwychwstańców. - Wielu z Polaków skupionych przy kościele należy do Opus Dei, mamy też bardzo prężną grupę modlitewną „Galilea”; myślę, że każdy, kto szuka, znajdzie tutaj dla siebie coś odpowiedniego - podkreśla Danuta Golba.
W polskiej parafii działają grupy młodzieżowe (w tym muzyczne), różnego typu poradnictwa (np. rodzinne), istnieje Klub Polski z szeroką ofertą zajęć, jest własna gazeta „Nasza wspólnota”, Msze świte i nabożeństwa oraz spowiedź w języku polskim. Są odprawiane nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, jest adoracja i Koronka do Miłosierdzia Bożego, nabożeństwa fatimskie - słowem, jak w każdej polskiej parafii. Polacy szczególnie chwalą sobie tradycję pielgrzymek w każdą drugą niedzielę miesiąca do Maria Gugging, gdzie jest grota na wzór Lourdes, oraz tzw. Żywy Różaniec, czyli wędrówkę z modlitwą wokół Wiednia. Parafia często przyjmuje gości z Polski, np. grupy pielgrzymkowe jadące do Watykanu, zespoły dziecięce i folklorystyczne - jak „Gorzkowianie”, i gości specjalnych - jak Marek Jurek.
W Gardekirche Polacy spotykają się przede wszystkim na Mszach świętych po polsku - i kościół jest wtedy pełen. W niedzielę jest także okazja do pogawędek przy domowym ciastku, można zjeść polski obiad, kupić gazety. Na półkach w sklepiku na terenie Misji jest m.in. „Niedziela”, „Gość Niedzielny”, „Źródło”.
Wiedeńscy Polacy spotykają się w tej enklawie polskości w swoich grupach modlitewnych, w gronie przyjaciół albo ot tak, przy stoliku. Rozmawiają, wspominają. - Każdemu dokucza rozłąka z krajem, z rodziną. Tutaj mamy taką namiastkę Ojczyzny i jest to bardzo miłe - mówi p. Danuta.
Polonia w Austrii jest, jak wszędzie, różnorodna. Golbowie wyjechali kilka lat temu, za pracą. Obecnie starają się pomagać dzieciom, które niedawno weszły w dorosłe życie. Święta, urlopy, uroczystości rodzinne spędzają między Kielcami a Witowem. - Raczej nie byłoby mnie stać na pielgrzymkę do Włoch czy Medjugorie, gdybym jako bezrobotna żyła w Polsce. Przy naszym polskim kościele jest osoba, która zajmuje się organizowaniem pielgrzymek i bardzo to sobie cenimy - opowiada D. Golba.
Jej zdaniem, Wiedeń jest miastem bardzo przyjaznym dla Polaków („nie dano mi odczuć, że jestem obywatelem drugiej kategorii”), a przy tym bezpiecznym, no i pięknym. Warto korzystać z możliwości zwiedzania najciekawszych zabytków stolicy Austrii, co Polakom, zajętym zarabianiem pieniędzy, nie zawsze leży na sercu... Ale do polskiego kościoła stawia się większość, także ci, którzy przebywają tutaj od lat 60. czy emigracja z czasu stanu wojennego. Tyle ostatnio mówi się o zaniku więzi z Ojczyzną na emigracji, o przeżytku tradycyjnie pojmowanego patriotyzmu. Nasza rodaczka nie podziela takich opinii. Nie wyobraża sobie życia w Wiedniu bez łączności z Polską, co m.in. zapewnia stała więź z polskim kościołem przy ul. Rennweg i proponowana w parafii formacja. - W moim przypadku zawsze była silna tradycja związku z parafią, nasi synowie Wojtek i Tomek (dzisiaj 31 i 34 lata) służyli jako ministranci przy ołtarzu, więc i tutaj, w Wiedniu, integracja duchowa z ludźmi, z polskim kościołem jest mi równie potrzebna, jak środki do życia, jak chleb powszedni - wyjaśnia Danuta Golba.
Pomóż w rozwoju naszego portalu