MAŁGORZATA GODZISZ: - Posługa Siostry jest nieustannym dawaniem siebie, wychodzeniem i pokonywaniem wszelkich trudności.
S. OLIMPIA BOJARSKA: - O tym, jak służy człowiek w zgromadzeniu zakonnym jako osoba Bogu poświęcona, będąc siostrą zakonną - trudno jest mi mówić. Chcę realizować swoje powołanie w tym dziele, jakie Pan Bóg stawia mi na drodze i staram się robić wszystko najlepiej jak potrafię, by spotykać się z Tym, który jest Świętością. Najbardziej pomaga mi myśl i doświadczenie, że świętość jest na wyciągnięcie ręki, o czym człowiek bardzo często zapomina i wyobraża sobie, że świętymi mogą być tylko nieliczni. Świętość winna być oddechem naszego życia, całej naszej codzienności. Często sobie powtarzam: Odwagi! musisz na nowo nabrać siły i iść do tych, do których cię Pan posyła, bez względu na to, co czujesz! Świętością, o której mówię, do której dążę, której pragnę, jest sam Chrystus. Bardzo mi pomaga to, że On jest obecny we mnie każdego dnia. Przez to, że przyjmuję Go w Komunii św., świętość przenika mnie całą. Można powiedzieć, że największym dramatem duchowym człowieka ochrzczonego, szczególnie zaś powołanego do życia dla Pana Boga w życiu kapłańskim czy zakonnym, jest trwanie w zapomnieniu, że Świętość, czyli Bóg, przenika go, bez względu na czas.
Reklama
- W jaki sposób trwanie w świętości pomaga Siostrze dawać siebie innym?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Rozważanie Świętości, czyli Najwyższego Boga, który jest w nas, pomaga mi mocniej uwierzyć, że przebywam w niej i mogę autentycznie promieniować nią na tych, których mi Pan Bóg daje. Promieniować, czyli zapraszać ich do tego, aby uwierzyli, że Świętość - Bóg jest oddechem codzienności. To, o czym mówię bardzo mi samej pomaga, by iść do ludzi, którym służę, a są to różni ludzie: osoby starsze, dzieci, młodzież, która gubi się na swojej drodze życia. Iść do nich, szczególnie do dziewcząt, które są mocne w swojej strukturze psychicznej, mówić im o Bogu, kiedy one najczęściej mają to wszystko gdzieś… - to nie jest takie łatwe. Zwłaszcza, że mówi o Nim siostra zakonna, na którą patrzą, jakby się już urodziła zakonnicą i była chodzącą świętością. Robię to jednak, a pomaga mi w tym zanurzanie się w Bogu przez akt wiary, ucząc się wierzyć wbrew temu, co czuję. Posługując wśród dziewcząt w wieku 13-18 lat wobec których sąd określił środek wychowawczy przez umieszczenie w młodzieżowym ośrodku wychowawczym, każdego dnia doświadczam różnych trudności. Obserwuję, że Panu Bogu bardzo zależy na dziele prowadzonym przez nasze zgromadzenie, a takim potwierdzeniem jest dla mnie prawda, że wszystko, co rodzi się w bólu i cierpieniu jest Jemu miłe. Coraz bardziej rozumiem Abrahama w tym, co znaczyło dla niego wierzyć i mieć nadzieję wbrew nadziei. On wierzył, choć tak naprawdę nie widział tego, co mu obiecał Bóg. Każdego dnia, kiedy wychodzę służyć drugiemu, widzę, jak zobowiązana jestem do zapominania o sobie. To jest najtrudniejsze, jednak tylko w taki sposób, kiedy postawisz siebie na końcu, twoje serce może się całkiem otworzyć na Miłość Boga i dać z siebie maksymalnie wszystko.
- Siostro, jak pokładać ufność w Bogu, który jest Ojcem Miłosierdzia? Nie jest to dzisiaj proste zadanie. Trudno ufać nawet samemu sobie.
Reklama
- To duchowy proces, który dotyka każdego człowieka indywidualnie. Kiedy człowiek, w pewnym momencie życia doświadczy ogromu miłości Boga, to dla niego naprawdę wiele rzeczy staje się prostszymi, aniżeli dla tego, który doświadcza wiele cierpienia i nie miał okazji w życiu doświadczyć nawet miłości od najbliższych. Wskazywanie obrazu Boga, który jest dobry, kochający i miłosierny człowiekowi, który nie przeżył bezinteresownej miłości od najbliższych, nie daje rezultatu takiego, jak w przypadku osoby, która doświadczyła tej miłości. Dla mnie już po 10 latach służby w zgromadzeniu (dziś 15 lat), przyszedł taki moment, w którym stwierdziłam, że będę jak najmniej mówić o Bogu tym, których spotkam. Moim najważniejszym słowem będzie po prostu świadectwo życia. Wierzę w to, że Bóg mnie kocha, daje mi ciągle nową szansę w każdym moim upadku. Kiedy doświadczam trudności, staram się nie tracić wiary i ciągle mam nadzieję, że to, co mnie spotyka, ma jakiś sens, którego w danej chwili nie rozumiem. Wiem, że Pan Bóg dopuszcza na mnie to, czego ja nie potrafię przejrzeć, tę przyszłość, która w Jego wydaniu jest dla mnie dobra. To, że jestem siostrą zakonną, jest dla mnie darem miłosiernej miłości Boga. Swoje powołanie zakonne złożyłam więc w ręce Maryi, z Nią chcę realizować wolę Najwyższego i niczego, co mnie w życiu spotkało, nie żałuję. Przeżywając liczne spotkania z różnymi ludźmi, widzę, że świadectwo życia przenikniętego obecnością Boga, bez najmniejszego słowa o Nim, doprowadza do takiego momentu, w którym ludzie, dziwiąc się, że rzeczywiście jestem szczęśliwa, sami zaczynają pytać mnie o Boga. Naszym podstawowym zadaniem w geście miłosierdzia, jest dać szansę drugiemu poznać Boga i doświadczyć Jego miłosiernej miłości, w odpowiednim czasie. Każdy z nas potrzebuje innego czasu. Miłosierdzie jest kwiatem Miłości.
- Bóg doświadcza mocno tych, których kocha. Jak Siostra sobie radzi z próbami ducha?
- Przypomina mi się tutaj s. Faustyna Kowalska, która napisała w „Dzienniczku”: „choćbyś mnie zabił, ufać Ci będę”, ale też i Hiob doświadczany przez Boga. W historii Hioba, wyraźnie widać Boga, który bardzo ufa człowiekowi, a także człowieka, który bardzo wierzy Bogu w to, że wygra tę walkę i go ocali. Wierzy, że Bóg da nauczkę złemu duchowi. Bóg umacniając miłość i wiarę Hioba do Niego, przez tragiczne doświadczenia życiowe i duchowe zmagania ma ukazać demonowi, że nic nie zniszczy relacji Hioba z Bogiem. Powiem szczerze, że obraz Hioba bardzo mi pomaga. I to, że Chrystus idzie zawsze przed nami, doświadczając wszystkiego pierwszy. Wracając do swoich przeżyć - czuję i odczytuję jedno, że wszelkie duchowe zmagania Pan Bóg dopuszcza w konkretnym celu i jeżeli człowiek się na to nie zgodzi, nie zapragnie tego jako daru, który ma mu pomóc na drodze życia duchowego, który jest jego oczyszczeniem, to może stracić wiarę. Jeżeli w tym wszystkim nie postawi na modlitwę, nie chwyci do ręki różańca i nie padnie na kolana, to nie ma szans. Jedynym rozwiązaniem w takim trudnym czasie przyjaźni z Bogiem jest wyłącznie modlitwa. Ważnym jest w tym doświadczeniu wiary, zawierzenie swojego cierpienia Maryi. Ona jest niesamowitym oparciem i wie, co to znaczy cierpienie w prawdziwym oddaniu Miłości. Maryja mi pomaga, uczy kochać Jezusa i trwać na modlitwie, wierzyć, że „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. JEZU, UFAM TOBIE!
* * *
S. M. Olimpia Bojarska ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, pochodzi z parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski w Zamościu, obecnie pracuje w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym Domu Miłosierdzia św. Józefa w Kaliszu.
W tym roku mija 150 lat istnienia Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Polsce (1 listopada 1862 - 1listopada 2012) oraz 90 lat tradycji wychowawczej pod patronatem św. Józefa na terenie miasta Kalisza (1 maja1922 -1 maja 2012).