W książce Dar i Tajemnica Jan Paweł II pisze o św. Bracie Albercie: "
Wszyscy w
Polsce wiedzą, kim był". Wychodząc z tego założenia, nie
przedstawię jego życiorysu, przytoczę raczej wypowiedzi mówiące więcej
niż jakiekolwiek opisy. W wyżej wspomnianej książce czytamy: "W dziejach
polskiej duchowości św. Brat Albert posiada wyjątkowe miejsce. Dla
mnie jego postać miała znaczenie decydujące, ponieważ w okresie mojego
własnego odchodzenia od sztuki, od literatury i od teatru, znalazłem
w nim szczególne duchowe oparcie i wzór radykalnego wyboru drogi
powołania. Jedną z największych moich radości jest to, że mogłem
już jako Papież wynieść krakowskiego Biedaczynę w szarym habicie
do chwały ołtarzy, naprzód przez beatyfikację w czasie podróży do
Polski w 1983 r., na Błoniach Krakowskich, a z kolei poprzez kanonizację
w Rzymie, w listopadzie pamiętnego roku 1989. Wielu autorów utrwaliło
w polskiej literaturze postać Brata Alberta (...). Również i ja,
jako młody kapłan, w okresie wikariatu u św. Floriana w Krakowie,
poświęciłem mu utwór dramatyczny zatytułowany Brat naszego Boga,
spłacając w ten sposób szczególny dług wdzięczności, jaki wobec niego
zaciągnąłem". Właśnie mija 10 lat od uroczystej kanonizacji Brata
Alberta, kiedy to pod sklepieniem Bazyliki św. Piotra w Rzymie zabrzmiała
burza oklasków, wyrażająca nieopisaną radość zebranych tam pielgrzymów
z Polski po wygłoszonych przez Ojca Świętego słowach formuły kanonizacyjnej.
Postać tego Ojca ubogich bardziej niż kiedykolwiek jest aktualna
w dzisiejszych czasach - w czasach zobojętnienia na los człowieka
będącego w potrzebie; intryguje i zmusza do rachunku sumienia. Jan
Paweł II podczas swojej pielgrzymki do Ojczyzny w 1997 r. w homilii
wygłoszonej we Wrocławiu na zakończenie Międzynarodowego Kongresu
Eucharystycznego, nawołując do odpowiedzialności, stawia za wzór
św. Brata Alberta: "Na każdym z nas ciąży cząstka odpowiedzialności
za ten niesprawiedliwy stan. Każdy z nas jakoś o głód i biedę innych
się ociera. Umiejmy dzielić się chlebem z tymi, którzy go nie mają
lub mają go mniej od nas! Umiejmy otwierać nasze serca na potrzeby
braci i sióstr, którzy cierpią z powodu nędzy i niedostatku! Czasem
wstydzą się do tego przyznać, ukrywając swoją biedę. Trzeba ku nim
dyskretnie wyciągnąć bratnią, pomocną dłoń. To także jest lekcja,
jaką daje nam Eucharystia - chleb życia. Streścił tę lekcję bardzo
wymownie św. Brat Albert, krakowski biedaczyna, który swoje życie
poświęcił służbie najuboższym. Mawiał często: "Trzeba być dobrym
jak chleb, trzeba być dobrym jak chleb, który dla wszystkich leży
na stole, z którego każdy może dla siebie kęs ukroić i nakarmić się,
jeśli jest głodny".
"Być dobrym jak chleb" - to wezwanie odnosi się nie tylko
do tych, którzy odziani w szare albertyńskie habity spieszą z pomocą
ludziom potrzebującym, ale do wszystkich, którzy karmią się chlebem
z rąk Chrystusa".
A nie były to tylko słowa - Brat Albert dał siebie
całkowicie nędzarzom, dla których zrezygnował z kariery świetnie
zapowiadającego się artysty malarza. Ten obraz Chrystusa - Ecce Homo,
pod którym umieszczono jego doczesne szczątki, stanowi dokument,
malarski zapis przeobrażenia, jakie się w nim dokonało, gdy w napotkanym
nędzarzu ujrzał znieważone Oblicze Boga. Dziś wielu przychodzi do
sanktuarium ECCE HOMO, by wpatrywać się w ten znamienny wizerunek,
zadumać się nad sobą i wyjść przeobrażonym. Po takim spotkaniu można
w zatłoczonym autobusie spojrzeć z życzliwością na "człowieka z marginesu"
- jak się go dziś zwykło nazywać - i nie odsuwać się od niego ze
wstrętem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu