WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: - Papieska Misja dla Palestyny powstała 50 lat temu. Dlaczego Papież Pius XII powołał tę Misję do życia?
KS. ROBERT L. STERN: - W okresie międzywojennym,
gdy rząd brytyjski zarządzał Palestyną, działały tam dwa zwalczające
się ugrupowania: ruch syjonistyczny i nacjonalistyczny ruch panarabski.
Gdy w listopadzie 1947 r. Wielka Brytania poinformowała władze ONZ
o zamiarze wycofania się z Palestyny, organizacja ta - głównie z
powodu nacisków światowego lobby syjonistycznego, dążącego do utworzenia
państwa żydowskiego - uchwaliła rezolucję, która przewidywała utworzenie
dwóch państw: żydowskiego i arabskiego oraz nadanie Jerozolimie statusu
międzynarodowego, który miał zapewnić żydom, chrześcijanom i muzułmanom
wolny dostęp do miejsc świętych w tym mieście.
Żydzi proklamowali utworzenie państwa Izrael w przeddzień
wycofania się wojsk brytyjskich w maju 1948 r. Spowodowało to natychmiastową
reakcję Palestyńczyków, którzy - wspierani przez wojska ościennych
państw arabskich - rozpoczęli walkę z Żydami. Zwycięzcą pierwszego
konfliktu żydowsko-arabskiego, który trwał do 1949 r., był Izrael.
Niestety, w tym okresie setki tysięcy Palestyńczyków porzuciło swe
domy: jedni obawiali się paść ofiarą walk, inni uciekali przed terrorem
wojsk żydowskich.
Piusowi XII bardzo leżał na sercu los tej wielkiej rzeszy
ludzi, którzy stracili wszystko i którymi właściwie nikt się nie
zajmował. Dlatego dla nich wszystkich bez wyjątku (a wśród arabskich
uchodźców byli również chrześcijanie) przeznaczona była pomoc papieska.
Kościoły w Europie pragnęły udzielić pomocy Palestyńczykom,
ale w trudnym okresie powojennym nie dysponowały dostatecznymi środkami.
Istniała już wtedy papieska organizacja - Catholic Near East Welfare
Association (CNEWA) - zajmująca się katolickimi Kościołami na Bliskim
Wschodzie, a także działalnością humanitarną (główna jej siedziba
znajdowała się w Stanach Zjednoczonych). Papież powierzył sekretarzowi
CNEWA utworzenie nowej organizacji, która udzielałaby bezpośredniej
pomocy uchodźcom palestyńskim: tak powstała Papieska Misja dla Palestyny.
- Na czym polegała działalność Misji w ciągu 50 lat jej istnienia?
- Tuż po utworzeniu Misji jej przewodniczący rozpoczął
współpracę z Kościołami lokalnymi, z tamtejszymi biskupami, księżmi
i zakonnikami. W ciągu kilku miesięcy powstały lokalne komitety w
arabskiej Palestynie, Izraelu, Libanie, Syrii, Transjordanii (East
bank) i Egipcie. Natychmiast też przystąpiono do wznoszenia prowizorycznych
obozów i dystrybucji odzieży, koców, żywności i lekarstw.
Stolica Apostolska pragnęła, aby Papieska Misja dla Palestyny
stała się organizacją koordynującą pomoc katolików dla mieszkańców
Ziemi Świętej, a jednocześnie uwrażliwiającą opinię publiczną na
problemy tego regionu świata.
- Dlaczego nadal istnieje Papieska Misja dla Palestyny?
- Nasza działalność zmieniała się wraz ze zmieniającymi
się warunkami: na początku był stan wyjątkowy po konflikcie zbrojnym,
lecz nikt nie przewidywał, że będzie on trwał tak wiele lat. Następnie,
gdy zdaliśmy sobie sprawę, że problem uchodźców nie zostanie rozwiązany
w krótkim czasie, trzeba było zająć się Palestyńczykami żyjącymi
w obozach dla uchodźców. Z upływem lat zaistniała potrzeba stworzenia
stałych struktur, koniecznych do normalnego życia. I tak, we współpracy
z Agencją Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim
na Bliskim Wschodzie (UNRWA) zaczęliśmy budować szkołę i organizować
ośrodki służby zdrowia.
W 1967 r. wybuchła następna wojna: Żydzi zajęli arabskie
ziemie Zachodniego Brzegu i Okręgu Gazy oraz należące do Syrii Wzgórza
Golan, co spowodowało kolejny wielki napływ uchodźców, którzy szukali
schronienia w Jordanii, Egipcie i Syrii. Tym razem jednak musieliśmy
zająć się nie tylko uchodźcami, ale także ludnością żyjącą na terenach
okupowanych przez Izrael (władze izraelskie zapewniały jedynie minimum
świadczeń społecznych, a poza tym na tych terenach obowiązywał bardzo
uciążliwy dla ludzi stan wojenny).
Dzięki Misji powstało wiele instytucji, między innymi
Katolicki Uniwersytet w Betlejem (była to osobista inicjatywa papieża
Pawła VI, podjęta po jego wizycie w Ziemi Świętej w 1964 r.).
Sytuacja pogorszyła się w czasie "intifady", czyli palestyńskiego
ruchu oporu przeciw izraelskiej okupacji. Współpracowaliśmy także
z miejscowymi organizacjami, takimi jak Związek Palestyńskich Komitetów
Pomocy Medycznej (Union of Palestinian Medical Relief Committees),
w utworzeniu niewielkich ośrodków zdrowia.
Gdy w 1975 r. wybuchła w Libanie wojna domowa, zajęliśmy
się także tymi Libańczykami, którzy stali się uchodźcami we własnym
kraju. W ostatnich latach realizujemy program odbudowy wsi, dzięki
czemu dziesiątki tysięcy Libańczyków mogło powrócić do swych domów.
W Jordanii udzielamy pomocy humanitarnej ubogiej ludności
miejscowej; zajmujemy się również przebywającymi tam irackimi uchodźcami.
Oczywiście, wciąż pomagamy uchodźcom palestyńskim przebywającym
w obozach w Libanie i Jordanii (największy z nich znajduje się w
miejscowości Baqa´a, położonej na północ od Ammanu), a to już trzecie
pokolenie Palestyńczyków, którzy żyją z dala od swych rodzinnych
stron.
Chciałbym dodać, że nasza Misja jest dziś organizacją
Stolicy Apostolskiej, która niesie pomoc wszystkim krajom Bliskiego
Wschodu i działa na rzecz ich rozwoju.
- Narody Zjednoczone były za utworzeniem dwóch państw: żydowskiego i arabskiego. Dlaczego nie powstało państwo arabskie?
- Przed 1947 r. we wspólnotach żydowskich na całym
świecie toczyła się zagorzała dyskusja na temat żydowskiego państwa
narodowego. Żydzi ortodoksyjni uważali, że jedynie Bóg może wskrzesić
do życia biblijny Izrael, a każda ludzka próba uczynienia tego jest
bluźnierstwem. Z kolei ruch syjonistyczny i większość Żydów była
za utworzeniem własnego państwa. Gdy Brytyjczycy opuścili Palestynę,
Żydzi byli już przygotowani zarówno militarnie, jak i politycznie,
by zorganizować państwo Izrael.
Również Arabowie uważali, że cały obszar Palestyny powinien
należeć do ich państwa, nie godzili się z myślą, iż kosztem ich ziem
ma powstać państwo żydowskie. Oni sami nie byli jednak przygotowani
do stworzenia państwa palestyńskiego, a przybywających do Palestyny
Żydów i ich państwo uważali za intruza, co przerodziło się w ich
wielką tragedię. Gdyby wówczas Arabowie pogodzili się z faktem istnienia
Izraela, na pewno doszliby do porozumienia z Żydami i teraz mieliby
własne państwo.
- Narody Zjednoczone uchwaliły wiele rezolucji w obronie uchodźców palestyńskich. Dlaczego wspólnota międzynarodowa nie wyegzekwowała od państwa Izrael ich respektowania?
- Izrael sprzeciwiał się rezolucjom dotyczącym uchodźców
palestyńskich, uważając, że świat jest w pewien sposób do niego uprzedzony (jest w tym zresztą dużo prawdy). Lecz paradoksalnie, to jedynie rezolucje
ONZ legalizują istnienie państwa Izrael!
Sami Żydzi mieszkający w Izraelu mają bardzo różny stosunek
do swojego państwa: jedni akceptują stare granice sprzed wojny i
chcą żyć w pokoju z sąsiadami, inni uważają, że ich państwo musi
zająć cały obszar, o którym mówi Biblia, i chcą okupować nowe ziemie,
by stworzyć "Wielki Izrael".
- W ostatnich latach wspólnota międzynarodowa interweniowała wielokrotnie, nawet zbrojnie, by w różnych częściach świata chronić uchodźców i zapewnić im powrót do domów. Dlaczego ta właśnie wspólnota ze Stanami Zjednoczonymi na czele nic nie czyni, by rozwiązać problem palestyński?
- W chwilach wyjątkowych mobilizują się wszyscy,
lecz z upływem czasu ludzie przyzwyczajają się nawet do niesprawiedliwych
sytuacji. Palestyńczycy są na uchodźstwie od 50 lat, a świat - niestety
- przestał być wrażliwy na ich cierpienia i aspiracje.
Przez wiele lat rząd Stanów Zjednoczonych prowadził bardzo
proizraelską politykę pod naciskiem bardzo silnej i dobrze zorganizowanej
wspólnoty żydowskiej. Na przykład American-Israeli Public Affairs
Committee (Amerykańsko-Izraelski Komitet Spraw Publicznych) jest
prawdopodobnie najbardziej wpływowym politycznym lobby w Stanach
Zjednoczonych. Dzięki tym wielkim wpływom Izrael cieszył się zawsze
dobrą opinią w prasie: wszystko, co dotyczyło tego państwa, miało
pozytywny wydźwięk, w przeciwieństwie do spraw palestyńskich, które
ukazywano w złym świetle. Jeszcze 10 lat temu Żydów i Palestyńczyków
oceniano jednostronnie: wspaniali Żydzi - ofiary nazizmu, szukające
wolności i nowego życia, pionierzy, którzy zaludniają pustynię i
organizują kibuce; oraz źli Palestyńczycy - wszyscy bez wyjątku terroryści.
Na szczęście opinia publiczna zaczyna odrzucać te stereotypy.
- Żydzi, ofiary nazizmu, otrzymywali odszkodowania
za utracone w czasie wojny mienie, a popierani przez wpływowych polityków
i najlepszych adwokatów - nadal się ich domagają. Tymczasem Izrael
skonfiskował ziemie i nieruchomości setek tysięcy Palestyńczyków
i dokonuje nowych konfiskat, by judaizować Jerozolimę i inne rejony
Palestyny.
Dlaczego świat mierzy prawa Żydów inną miarą niż prawa
Palestyńczyków?
- Jak już wspomniałem, w czasie konfliktu zbrojnego
Palestyńczycy porzucali swe domostwa znajdujące się na obszarach
objętych krwawymi walkami, przekonani, że wrócą, jak tylko walki
ustaną. Stało się jednak inaczej: zdecydowana większość nie mogła
powrócić do rodzinnych stron, a ich domy i ziemie zostały zagrabione
przez Żydów.
Podam choćby jeden przykład tego, co działo się w całej
Palestynie. Na przedmieściach Jerozolimy istniała arabska wioska
Ain Karem (dla chrześcijan jest to miejsce spotkania Matki Bożej
z Elżbietą i narodzenia Jana Chrzciciela). W czasie wojny mieszkańcy
opuścili wioskę i już nigdy do niej nie powrócili. Dziś jest to żydowskie
osiedle, w którym mieszkają także chrześcijanie (znajduje się tam
kilka kościołów).
Palestyńczycy padli ofiarą wielkiej niesprawiedliwości.
Na szczęście opinia światowa zaczyna dostrzegać ten wielki problem.
Gdy po Bożym Narodzeniu wracałem z Tel Awiwu do Nowego Jorku, w samolocie
dano mi do przeczytania The Jerusalem Post, izraelską gazetę wydawaną
po angielsku. Był do niej dołączony kolorowy dodatek pod tytułem:
Niesprawiedliwość w Świętym Mieście Jerozolimie - bardzo ostra publikacja
na temat dyskryminacji Arabów i konfiskaty ich nieruchomości. To,
że sami Żydzi zaczynają demaskować te niesprawiedliwości, jest pocieszające.
Odszkodowania za mienie zagarnięte Arabom to wielki problem,
który trzeba rozwiązać w toku pokojowych rokowań.
- Obchody 50-lecia Papieskiej Misji dla Palestyny
zbiegły się z próbą przyspieszenia procesu pokojowego na Bliskim
Wschodzie i z negocjacjami syryjsko-izraelskimi.
Czy można obawiać się, że na skutek porozumienia Izraela
z Syrią (największą potęgą arabską w tym regionie) zostaną pominięte
interesy 2 milionów uchodźców palestyńskich?
- Uważam, że porozumienie między Izraelem a Syrią
nie będzie dotyczyło Palestyńczyków; Syrii zależy głównie na odzyskaniu
Wzgórz Golan. Palestyńczycy mogą ufać jedynie władzom palestyńskim,
których przewodniczący - Jasir Arafat sam był uchodźcą (przebywał
w Jordanii, Libanie i Tunezji) i dobrze zna problemy tych ludzi.
Być może, gdy dojdzie do powstania państwa palestyńskiego, uchodźcy
staną się wreszcie obywatelami własnego państwa oraz będą mieć paszporty.
Większość mieszkańców Bliskiego Wschodu pragnie pokoju
i uważa, że w toku prowadzonych rozmów pokojowych powinien zostać
rozwiązany problem ponad 2 milionów uchodźców palestyńskich, pozbawionych
miejsca do normalnego życia. Niemniej jednak ich przyszłość - jak
na razie - nie rysuje się w jasnych barwach.
Ojciec Święty odwiedzi w czasie swej podróży apostolskiej
obóz uchodźców palestyńskich. Należy mieć nadzieję, że wizyta ta
przyczyni się do uwrażliwienia światowej opinii publicznej na ich
dramat.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



