Słusznie uważamy, że słowo powtórzone trzy razy ma wyjątkową moc. Po Zmartwychwstaniu Pana Piotr trzykrotnie wyznaje Mu swoją miłość. Ze wzruszeniem wspominamy te jego słowa: "Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham!". Za trzecim razem Piotr nie waha się odwołać do Jezusowej wszechwiedzy: "Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham!". To słowo "wszystko" obejmowało i trzykrotne zaparcie się Mistrza i to niezrozumienie, kim On naprawdę jest, kiedy ośmielił się upominać Go, kiedy nie mógł pojąć, że Jezus będzie cierpiał. Czyli zanim nastąpiło to pokorne wyznanie miłości, były chwile wahania, zwątpienia, a nawet zaparcia się Pana Jezusa. Dziś słyszymy, jak Piotr w imieniu Apostołów wyznaje: "Ty jesteś Mesjaszem". Ale kiedy Pan Jezus mówi o cierpieniu, jakby nie dosłyszał zapewnienia, że " po trzech dniach zmartwychwstanie". Mówi św. Marek, że Piotr wziął Pana Jezusa na bok "i zaczął Go upominać". Bo Mesjasz na miarę ówczesnego Piotra to Zwycięzca, który wyzwoli Izrael spod panowania Rzymian. Dlatego to "upomnienie". Ówczesny Piotr-Opoka wyznaje swoją wiarę w mesjańską godność swojego Boskiego Mistrza, ale nie pozwala wtajemniczyć się w zbawczą konieczność cierpienia. Jest ono tylko drogą, którą trzeba przebyć, a nie ostatecznym przeznaczeniem człowieka. Jest nim zmartwychwstanie i wieczna chwała. Dlatego Bóg nie chroni nas przed cierpieniem, lecz zbawia nas w cierpieniu. Tak jak dziś mówi do nas Izajasz, jesteśmy wezwani, by mieć otwarte uszy (serca!) na głos Bożej łaski, aby nie cofnąć się wobec krzyża. Uczniowie nie wyobrażali sobie, żeby, wyznając: "Ty jesteś Mesjaszem", mieli stanąć pod Jego Krzyżem. A wielki nasz poeta Norwid słusznie powiedział, że mamy iść nie za sobą z Krzyżem Zbawiciela na ramionach, lecz wpatrzeni w Jego Krzyż, iść za Nim, dźwigając własne codzienne krzyże. Pan Jezus, nazywając siebie Synem Człowieczym, przede wszystkim pragnie utożsamić się z każdym z nas. Jakby mówił: Jestem zwyczajnym człowiekiem, nie jestem Nad-Człowiekiem. A mówiąc o cierpieniu i śmierci, wyraźnie akceptuje ten swój człowieczy los. I On także podlega prawom tego świata, kiedy mówi o sobie, że będzie odrzucony przez wielkich tego świata. Wtedy byli to najwyżsi kapłani, uczeni w Piśmie, żydowska starszyzna. Z nimi jako uznawanymi nauczycielami Prawa Jezus z Nazaretu nie miał żadnych szans. Ci "wielcy" najpierw usiłowali Go zniesławić. Nazywali Go żarłokiem i pijakiem, heretykiem i bluźniercą. A gdy to wszystko nie pomogło, gdy jednak lud był gotów iść za Nim, skazali Go na śmierć. I my z tymi wieloma, których przygniata cierpienie, możemy stawiać pytania i buntować się jak Piotr, kiedy mówi, jak to wspomina św. Mateusz: "Niech Cię Bóg zachowa, Panie!" (por. Mt 16, 22). A przecież także sam Pan Jezus wołał z krzyża: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?". Jesteśmy braćmi Syna Człowieczego i mamy prawo wierzyć, że Bóg obudzi do nowego życia tych, którzy w Niego wierzą. Nic nie może być większego niż ta nadzieja, ale i nic mniejszego od tej nadziei nie wystarczy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



