Należałoby powiedzieć, że minęło sporo tygodni od naszego spotkania
na łamach życzliwej i - trzeba dodać - sędziwej, bo 75-letniej Niedzieli.
Wypada zatem, co zresztą nie jest zwykłą kurtuazją, ale nadzieją
serca, życzyć jej już nie sto lat, ale owocnego stulecia, które rozpoczęliśmy
jeszcze nie tak dawno.
Serdecznie, przy okazji, dziękuję Księdzu Redaktorowi
i całemu Zespołowi za ten katolicki Tygodnik, który pod liczne wszedł "
strzechy" i pełni swą rolę formacyjną.
Z wdzięcznością dziś myślę o tylu bardzo życzliwych i
ważnych w moim życiu osobach, które nawoływały mnie do "myślenia"
z Niedzielą i do kolejnych refleksji. Jeśli zatem Redakcja zechce
na nowo przyjąć mnie na swoje łamy, spróbuję od czasu do czasu kontynuować
drogę zamyślenia i refleksji z Czytelnikami. Zwłaszcza że okres Wielkiego
Postu zachęca do rewizji myśli i podjęcia dobrych (w naszym przekonaniu)
postanowień. Wydarzeń i okazji do zadumań nie brakuje, a że wiary
nie da się oddzielić od decyzji życiowych, to widać wokół każdego
tematu dnia codziennego.
Sprawa Jedwabnego
Liberałowie oskarżają Kościół o mieszanie się do życia "kultury" (która traci czasami dobry smak, co ukazały wystawy w "Zachęcie"),
odmawia się prawa do osądu życia społecznego i politycznego pod pozorem
niebezpieczeństwa klerykalizmu, aż tu nagle okazuje się, że głos
Kościoła był za słaby, niesłyszalny, że go zupełnie zabrakło i że
winą jest jego milczenie; oto wybucha bomba (co prawda przygotowywana)
i wszyscy zostają porażeni. I winni byli wszyscy, kiedy milczeli
na wywózki na Sybir czy do obozów koncentracyjnych; nie byli, a powinni
być bohaterami, kiedy mordowano Żydów, Arabów, Rosjan, Niemców, Ormian
czy Polaków. W zabójstwie nigdy nie wolno współpracować, nigdy i
w żadnych okolicznościach, nie wolno także współpracować w zabójstwie
dziecka poczętego!
Takie oto refleksje, pełne bólu i niepokoju, przeżywają
dziś ludzie w związku ze straszną tragedią morderstwa w Jedwabnem.
Chociaż nie starcza mi wyobraźni, jak można zmieścić taką liczbę
w wiejskiej stodole, chociaż dziwią mnie "założenia" niektórych redakcji
nie dopuszczających do wyjaśnienia faktów (z góry ogłoszono, kto
jest winny, podając nawet nazwiska), to jednak uważam, że sam fakt (niezależnie od liczby) współpracy w morderstwach Żydów jest dramatem
i przestrogą dla nas wszystkich. Jest lekcją historii - gorzką niezwykle
-
i trzeba uczynić wszystko, aby stała się ona oczyszczającą
drogą pokory w spojrzeniu na słabość ludzką, słabość moją. Tak, tak: "
Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł" (1 Kor 10, 12). Jeśli nie zabiłem dotychczas nikogo, to dziękuję Panu
Bogu, że oszczędził mi próby ponad siły. Uczę się z tej lekcji, że
nie wolno współpracować w złem ani z Piłatem i Rzymianami, ani z
Kajfaszem i Sanhedrynem, ani z nazistami, ani z komunistami czy liberałami,
ilekroć otwierają perspektywy nieuczciwe, niegodne.
Rozkręcanie spirali zwanej "Jedwabne" zawdzięczamy prof.
Grossowi i Gazecie Wyborczej, która lubuje się w dokuczaniu złym
w jej mniemaniu Polakom, ale może w tym wypadku bliższe prawdy jest
stwierdzenie, że zawdzięczamy to grzechom słabości człowieka, rozmywaniu
prawdy, wyśmiewaniu bohaterstwa, które było konieczne wtedy w Jedwabnem,
które konieczne jest i dzisiaj, na co dzień, a które zwalczają liczni
zwolennicy wolności swawolą będącej, wolności bez szacunku dla Bożego
Prawa, które chroni każdego człowieka. Nie zabijaj, ale i nie mów
fałszywego świadectwa, nie oszukuj, nie bierz cudzej żony, świętuj
dzień świąteczny....
Dochodzenie do prawdy zawsze jest trudne. Zarówno do
prawdy historycznej, jak i tej obciążonej odpowiedzialnością moralną.
Wszystkie głosy i opinie zasługują na wysłuchanie. Ma prawo pisać
prof. Gross, ale trzeba też posłuchać prof. Strzembosza dopominającego
się o dokładne zbadanie wydarzeń, prof. J. R. Nowaka, który ma rację,
kiedy na łamach Niedzieli prostuje - podając fakty historyczne -
nieścisłości Grossa.
Czy nie należałoby przywołać tu niezwykłego przeproszenia
za winy i grzechy nienawiści chrześcijan wobec Pana Boga, innych
ludzi i narodów, którego dokonał Jan Paweł II w rzymskiej synagodze,
w Jerozolimie i niejednokrotnie w Roku Świętym? Naśladował w tym
Pana Jezusa, który nie za swoje przecież grzechy przepraszał i zadośćuczynił.
Chrześcijanin i każdy człowiek szczerze wierzący widzi inną niż polityczna
czy ambicjonalna perspektywę grzechu. Boi się nie tylko konsekwencji
prawnych, historii i przeszłości, ale ma przed oczyma konsekwencje
na przyszłość, na wieczność. Bez wiary każdy grzech i każde nawrócenie
jest odarte z czegoś niezwykle istotnego dla naszego człowieczeństwa.
W sumie, trzeba dziękować Panu Bogu za okazję do odkrywania prawdy,
a ludziom mówić o odwadze jej przyjęcia, i to zarówno ze strony chrześcijańskiej,
jak i żydowskiej. "Prawda was wyzwoli..." (J 8, 32) - obiecuje Jezus.
Dziękować trzeba Janowi Pawłowi II za odwagę uprzedzającego myślenia
wiarą, bo pomost stworzył, zanim jeszcze zauważyliśmy przepaść!
Rabin Warszawy i Łodzi Michael Schudrich wywiadem wydrukowanym
14 marca br. w Życiu pt. Polacy nie są winni Holokaustu zrobił dla
szacunku wobec Żydów więcej niż przybrani w togi samobiczownicy,
więcej nawet niż prokuratorskie głosy księży-przyjaciół Gazety Wyborczej.
Po prostu odwołał się do wiary, prawdy i logiki myślenia. Na pytanie,
czy można mówić, że to wszyscy mieszkańcy miasteczka lub cały naród
dokonał tej zbrodni, odparł stanowczo, że nie, bo "winny morderstwa
jest ten, kto zamordował", i winnego trzeba piętnować. Bohaterów
trzeba nagradzać, bo siebie narażali, ratując innych, także w Jedwabnem.
Przypomniał też, że Polaków nie wolno oskarżać o Holokaust ani o
systemowe mordowanie Żydów: "Nie można w ogóle stawiać takich pytań!
To nie do uwierzenia, że ktoś może formułować takie stwierdzenia! (...) oskarżanie Polaków o współudział w Holokauście jest grzechem. (...) Człowiek musi prosić o przebaczenie za każdy popełniony grzech,
to jest również obowiązek Żydów. My musimy dostrzec, że byliśmy nie
tylko ofiarami - mówi Rabin - ale mieliśmy wśród siebie złych ludzi (...) musimy przyznać, że byli tacy Żydzi działający w służbie komunistów
czy wręcz hitlerowców, popełniali zbrodnie przeciwko Polakom, a także
przeciwko Żydom. Nigdy jednak nie twierdzili, że działają w imieniu
narodu żydowskiego".
Słowa to niezwykłe. "Starszy Brat w wierze" jest nauczycielem
mądrym i wymagającym od nas wszystkich. Tymi słowami - za które pewnie
spotka go niejedna przykrość - zrobił dla relacji między Żydami a
Polakami więcej niż publicyści Gazety Wyborczej. A swemu zatroskanemu
rozmówcy na temat Polaków, którym przypisuje się niesłuszne opinie,
odpowiedział: "Dla Polaków ważniejsze od tego, co o tej tragedii
będą mówić w USA, powinno być to, co Polacy powiedzą Bogu (...).
Nie trzeba tu niczego ukrywać. Przecież nie możemy zmienić tego,
co było 60 lat temu. Jednocześnie możemy zmienić to, co się dzieje
dzisiaj".
Jestem wdzięczny panu Schudrichowi, że "nie łączy się
z wielkim tłumem, aby zło wyrządzić. A zeznając w sądzie, nie staje
po stronie tłumu, aby przechylić wyrok. (...) I nie pozwala wydać
przewrotnego wyroku na ubogiego, który zwraca się do niego w swym
procesie" (por. Wj 23, 2nn).
Rabin Jacob Baker z Jedwabnego stwierdził, że tragedię
spowodowało to, że niektórzy ludzie dali się ogłupić Hitlerowi. "
Większość mieszkańców Jedwabnego w tym nie uczestniczyła. (...) Antosia
Wyrzykowska (...) ryzykując życie - uratowała siedmiu jedwabieńskich
Żydów (...) nie chcę tu idealizować i wybielać Żydów, bo też było
wielu, którzy odgradzali się od Polaków i dawali się przeciwko nim
podpuszczać" (Rzeczpospolita, Ufaliśmy sobie, 10-11 marca 2001).
Wielki Post i przykazania
Przeżywany czas Wielkiego Postu ożywiła dyskusja telewizyjna
i szkolna o zmianie w zestawie pięciu przykazań kościelnych. Konferencja
Episkopatu, która z prawa ogólnego ma możliwość dostosowania kościelnych
zasad życia duchowego do potrzeb i uwarunkowań swoich krajów, ustaliła
obowiązujący w Polsce kanon kościelnych przykazań. Jest on zresztą
zgodny z Katechizmem całego Kościoła katolickiego. Na ostatniej Konferencji
Episkopatu zdecydowano, że trzeba przygotować łatwą do zapamiętania
dla biskupa, kapłana i każdego dziecka wersję katechizmową tychże
przykazań. Kościół rozumie trudności ludzi współczesnych i nie chce
mnożenia grzechów przez nakładanie zbyt trudnych zobowiązań, ale
nie rezygnuje z poleceń na drodze do wyrobienia charakterów i pogłębienia
wiary. Nic nie wiem o zniesieniu Wielkiego Postu ani czasów pokuty.
Powstrzymanie się od pokarmów mięsnych obowiązuje w Środę Popielcową,
Wigilię Bożego Narodzenia (w Polsce) i we wszystkie piątki roku.
Czasem pokutnym jest okres Wielkiego Postu i każdy piątek jako dzień
nawiązujący do męki i śmierci Pana Jezusa. Czy grzechem ciężkim będzie
zjeść mięso lub zatańczyć w piątek? Wiemy, że mogą być okoliczności
zwalniające, mogą zaistnieć nawet sytuacje, że taniec w piątek będzie
aktem czci Bożej jako wyraz kultu w liturgii kraju afrykańskiego,
ale wtedy jest on różny od tańca radości i zabawy dyskotekowej. Warto
o tym mówić i przypominać potrzebę wyrobienia sumień jako znaku wrażliwości,
kultury i taktu płynącego z dobrego wychowania. Na pogrzebie bywają
orkiestry z marszem żałobnym, ale przecież nie tańczy się samby.
Nikt nie nagłaśnia tragedii, jaką jest pozbawienie niedzieli
jej sakralnego charakteru, mimo iż w sposób bardzo oczywisty opowiedział
się za świętowaniem Kościół i Ojciec Święty. Właściciele dyskotek
i zwolennicy zabaw powinni uszanować dni pokuty, ale chrześcijanie
przez szacunek nie mogą domagać się, aby niewierzący lub wyznawcy
innych religii zachowywali nasze posty. Jest, co prawda, czwarte
przykazanie kościelne mówiące o postach, ale jest także przykazanie
miłości bliźniego.
Katechizm w numerach 1430, 1439 i innych bogato omawia
temat postu: Podobnie jak u Proroków, wezwanie Jezusa do nawrócenia
i pokuty nie ma na celu najpierw czynów zewnętrznych, "wora pokutnego
i popiołu", postów i umartwień, lecz "nawrócenie serca, pokutę wewnętrzną". Bez niej czyny pokutne pozostają bezowocne i kłamliwe. Przeciwnie,
nawrócenie wewnętrzne skłania do uzewnętrznienia tej postawy przez
znaki widzialne, gesty i czyny pokutne.
Zaś "okresy i dni pokuty" w ciągu roku liturgicznego
są w Kościele specjalnym czasem praktyki pokutnej, pielgrzymek o
charakterze pokutnym, dobrowolnych wyrzeczeń, jak post i jałmużna,
braterskiego dzielenia się z innymi (dzieła charytatywne i misyjne).
Ten zdrowy i niezmordowany zapał pokutny jest potrzebny,
ale może płynąć tylko z miłości.
W kochającym się małżeństwie nikt nie ustala form miłości.
Z miłości przyjęte na świat dziecko wymaga od małżonków wielu poświęceń,
ogranicza ich naturalne pragnienie snu i kontaktów towarzyskich.
Czy matka, która ma poczucie, że nigdzie w prawie nie określono owych
aktów, pozostawi dziecko i odda się szaleństwu tańca? A opowiadano
mi o takim przypadku, kiedy mąż - ojciec wywiesił w domu grafik obowiązków
wobec dziecka. Napisał w nim tak absurdalne stwierdzenia, że od tej
do tej godziny opiekę nad dzieckiem sprawuje on, w innych porach
matka. Dla pełnej jasności dodał: Kiedy dziecko śpi, osoba opiekująca
się ma wolne. To małżeństwo rozpadło się. Formalnie wszystko było
jasne, z wyjątkiem jednego - miłości.
W ostatnich dwóch dniach trwały w Polsce próbne matury.
Młodzież z klas młodszych kierowana była do sal kinowych czy na inne
zajęcia. Na film przyszło kilku młodzieńców w stanie upojenia alkoholowego.
I znowu - formalnie nigdzie nie napisano, że picie alkoholu jest
grzechem, jest nim nadużycie. Ale podczas Wielkiego Postu wielu ludzi
podejmuje wyrzeczenia alkoholowo-nikotynowe. Czynią to, bo kochają.
Dla tego, kto nie kocha, jest to śmieszne i absurdalne. W czasach
kiedy obowiązywał werbalnie określony zapis, że należy wstrzymać
się od wesel i zabaw hucznych, Dzień Kobiet był w wielu zakładach "
dniem wyjętym". Wstrzymywali się od tych czynów jedynie ludzie, którym
nie brakło miłości.
Przed paru laty opowiadał ksiądz pracujący w Kanadzie
wydarzenie, które jego, początkującego w tamtej kulturze duszpasterza,
bardzo zbulwersowało. Umierała na raka wątroby matka i żona. Mąż
był kuratorem oświaty, a zatem człowiekiem intelektualnie wysoko
postawionym. Przy chorej czuwała pielęgniarka. Nadchodziła agonia.
Wezwano księdza z posługą. Na półpiętrze przed telewizorem siedział
ojciec i dzieci, które przyjechały wezwane przez ojca. Ksiądz zwrócił
im uwagę na niestosowność zachowania. Bardzo się zdziwili. Czy można
tu mówić o grzechu, czy jakikolwiek przepis potrafi zastąpić miłość?
Mądry Norwid napisał: "Miłości! w tobie jednej odpocznienie/
I moc, i bytu oś; w tobie sumienie - - "
(Psalmów - psalm, VII, w. 170 nn.).
A w liturgii Środy Popielcowej prorok pouczał: "Tak mówi
Pan: ´Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz,
i lament. Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty!´" (Jl 2,
12-13).
Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy podjęli czyny miłości
dopełniające akt męki Jezusa. Miłość nie potrzebuje nakazów, jest
niewyczerpalna w swoich aktach. Polskie doświadczenie postu wpisało
w serca rodziców i dziadków wrażliwość, która mówi, że taniec w tym
czasie świętym nie jest kwestią grzechu. Jest miarą wiary. Ci, którzy
miłują bez nakazów i zakazów, obfitują w czyny pokutne. Jak ta wicedyrektorka
szkoły, która miała odwagę powiedzieć młodzieży i rodzicom: w Wielkim
Poście nie będzie w naszej szkole zabaw. Parafrazując te słowa, pragnę
zakończyć - dopóki nie brak miłości, dopóty Męka Chrystusa nie okaże
się daremna.
Pomódlmy się kiedyś za ten "polski młyn", aby mełł mąkę
miłości na chleb dla prześladowanych, cierpiących i ubogich, ale
także dla poszukujących prawdy, aby nie byli pozbawieni miłości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu