Nowy wyskok Kuronia
Reklama
Szokujące jest milczenie polskich mediów o nowym niebywałym
wyskoku Jacka Kuronia, godzącym w elementarne zasady polskiej racji
stanu i prawdy historycznej. Myślę tu o jego tekście pt. Rozumiem
protest Ukraińców, drukowanym w Gazecie Wyborczej z 23 maja i stanowiącym
usprawiedliwienie haniebnego wręcz zachowania radnych lwowskich,
którzy zablokowali odsłonięcie Cmentarza Orląt. Zachowanie radnych
lwowskich zostało potępione jako niegodne i nieobliczalne przez czołowych
przedstawicieli władzy ukraińskiej, z prezydentem Leonidem Kuczmą
na czele. Krytykowali je również liczni uczciwi naukowcy i twórcy
ukraińscy, widząc w postawie radnych lwowskich ogromną szkodliwość
dla idei pojednania polsko-ukraińskiego. W takiej to sytuacji Kuroń
rzuca swym tekstem swoiste koło ratunkowe dla szowinistycznych radnych
lwowskich, uznając ich zachowanie za słuszne. Bo nie chcą się pogodzić
z polskim "triumfalizmem", z tym, że lwowski panteon stanowi jakoby
symbol triumfu polskiego oręża w sercu Ukrainy. Cmentarz Orląt nie
służył w rzeczywistości żadnemu triumfalizmowi, lecz uwiecznieniu
bohaterstwa młodych ludzi ze Lwowa, którzy nie zawahali się bohatersko
poświęcić swojego życia.
Ten obraz całkowicie zaciera Kuroń, podając równocześnie
w swym tekście specyficzną, niezwykle kłamliwą historię stosunków
polsko-ukraińskich, w której za wszystko wini Polskę i Polaków. Jest
w tej Kuroniowej wersji twierdzenie o śmierci 161 Ukraińców w "polskim
obozie koncentracyjnym" w Jaworznie, nie ma natomiast ani słowa o
wymordowaniu ok. 100 tys. Polaków na Wołyniu i w innych regionach
na Kresach przez szowinistów ukraińskich w czasie wojny. Jest oskarżenie,
że Polska podpisując traktat ryski, "zdradziła Ukrainę". I znów ani
słowa u Kuronia o tym, że Polska podpisywała traktat ryski wykrwawiona,
i trudno jej było walczyć za Ukrainę, podczas gdy ogromna część Ukraińców,
poza niezbyt licznymi oddziałami Petlury, nie chciała walczyć o Ukrainę.
To nie Polska zdradziła Ukrainę. Ukrainę zdradzili wtedy sami Ukraińcy (
zwłaszcza z Ukrainy centralnej i wschodniej), nie przygotowani jeszcze
wtedy duchowo do walki o swoją niepodległość! Tym niezwykle tendencyjnym
tekstem, pełnym uprzedzeń wobec polskiej historii, Kuroń oddał Polakom
niedźwiedzią przysługę. Artykuł ten będzie za to bezcennym argumentem
w rękach szowinistów ukraińskich. Kuroń nie pierwszy raz "podpisuje
się" sformułowaniami godzącymi w tradycje polskości. W 1992 r. jako
poseł RP i były minister zaszokował dość szczególnym stwierdzeniem: "
Ja, Polak ze Lwowa, dumny jestem z tego, że Lwów jest ukraińskim
miastem" (por. ukraińskie pismo Wysokoj Zamok z 5 lipca 1992 r.).
Wcześniej - 7 listopada 1985 r. Kuroń wystąpił z panegiryczną pochwałą
antypolskiego i antychrześcijańskiego filmu Claude Lanzmanna Shoah,
nie widząc w nim nic obraźliwego dla Polaków. Przypomnijmy, że film
Shoah krytykowali - w przeciwieństwie do Kuronia - liczni uczciwi
intelektualnie Żydzi, jak choćby prof. Israel Shahak. W 1989 r. Kuroń
udzielił na łamach Gazety Wyborczej absolutnego poparcia rabinowi
Avramowi Weissowi po jego wtargnięciu na teren przy klasztorze Karmelitanek.
Weissowi, którego po kilku latach nawet sam Michnik uznał za awanturnika.
Nierozliczone zbrodnie
Wojciech Czuchnowski pisze w artykule pt. 16 przestępstw kapitana Basieńki: "Pierwszy raz przed sądem III RP stanął oficer SB, i na dodatek jeszcze kobieta. Zarzut: znęcanie się nad opozycją w stanie wojennym" (Życie z 26 kwietnia). Autor szeroko opisuje los brutalnej esbeczki - kpt. Barbary W. i losy jej ofiar z "Solidarności". Pod koniec tekstu konkluduje: "Życiowy bilans kobiet z ´S´ i ich prześladowczyni wypada na korzyść tej ostatniej. Barbara W. jest 46-letnią emerytką, po przepracowaniu 22 lat otrzymującą 3 tys. zł miesięcznie. Do tego dochodzą świadczenia resortowe i służbowe mieszkanie w dobrej dzielnicy. Z jej ofiar tylko Annie Rakocz udało się w nowej rzeczywistości osiągnąć sukces. Katarzyna Grohman i Halina Grzybowska zaangażowały się w działalność społeczną i charytatywną. Wiesława Fira i jej mąż są bezrobotni - muszą szukać pracy za granicą. Pozostałe kobiety pracują na słabo płatnych posadach lub pobierają niewielkie zasiłki. Mimo to żadna z nich nie stara się o finansowe odszkodowanie za doznane szkody".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Rosną polskie długi
Reklama
Nieraz wyrażałem zdziwienie, że w odpowiedzi na hasło kampanii prezydenckiej Kwaśniewskiego Wybierzmy przyszłość nie dodawano: " ale z komunistycznymi długami z przeszłości". Prawdą jest jednak i to, że do strasznych lichwiarskich odsetek spłacanych za długi z doby Gierka i Jaruzelskiego dochodzą nowe, coraz większe długi - plon polityki Balcerowicza. Do tej sprawy nawiązuje Stanisław Nieckarz w tekście Miliardy do spłacenia (Przegląd z 6 maja), stwierdzając, że: "Dług zagraniczny kraju przekroczył 70 mln dolarów". Według Nieckarza: " Największa część (ponad 60% deficytu) przypada na firmy z kapitałem zagranicznym. Stało się tak dlatego, że rezultatem przeprowadzonej prywatyzacji, przy bezpośrednim lub pośrednim udziale podmiotów zagranicznych, było przede wszystkim przejęcie rynku wewnętrznego, a nie ekspansja eksportowa. Inwestorzy zagraniczni po przejęciu naszych przedsiębiorstw nie zwiększali w zasadzie ich kapitałów, nie inwestowali w istniejącą bazę zaopatrzeniowo-kooperacyjną, a zaopatrzenie zaczęli przerzucać do ich kontrahentów zagranicznych (czyli import), doprowadzając przez to do upadku wielu dotychczasowych krajowych kooperantów i dostawców. Proces ten trwa (...). Udział sprzedaży eksportowej w firmach z kapitałem zagranicznym stanowi zaledwie 13%, a ich nakłady inwestycyjne w środki trwałe obniżyły się (w cenach stałych) aż o 20%".
Aresztowano Jamrożego
Anna Marszałek w tekście Jamroży zatrzymany (Rzeczpospolita z 28 maja) informuje o zatrzymaniu przez oficerów Centralnego Biura Śledczego byłego prezesa PZU Władysława Jamrożego i dwóch pośredników w obrocie nieruchomościami. W momencie zatrzymania Jamroży "oddał funkcjonariuszom broń, ale próbował zjeść kilka kartek z notatkami oraz zniszczyć kartę do telefonu komórkowego. Po szarpaninie policjanci wyrwali Jamrożemu zapiski. (...) Policjanci znaleźli liczne karty kredytowe świadczące o tym, że były prezes PZU ma po kilka kont w kilkunastu bankach, gdzie ulokował znaczny majątek. (...) Według ustaleń prokuratury, Jamroży wraz z braćmi W. miał wyprowadzić z PZU SA co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych, oficjalnie przeznaczonych na zakup nieruchomości pod centra likwidacji szkód i oceny ryzyka" .
Prezes Moskal o zniechęcaniu Polonii
Reklama
W tym czasie, gdy w Polsce stworzono niebywałe ułatwienia korzystne
dla cudzoziemskich biznesmenów, w tym całej sfory hochsztaplerów,
ciągle dziwnie po macoszemu traktowano pragnących współdziałać z
Polską biznesmenów polonijnych. Mówił o tym prezes Kongresu Polonii
Amerykańskiej Edward Moskal w bardzo obszernym wywiadzie pt. Mamy
powody do dumy, udzielonym Małgorzacie Rutkowskiej z Naszego Dziennika (
nr z 17 maja). Jak stwierdził Moskal: "Polska skorzystałaby na silnej
Polonii (...). Gdy po raz pierwszy pojechałem z całą naszą delegacją
do Polski, w 1989 r. nasi biznesmeni chcieli od razu otwierać tam
swoje interesy. Polacy z Chicago mieli na ogół bardzo ciężkie warunki
działania. Wielu się zniechęciło. Jeden z naszych biznesmenów otworzył
swój biznes i przetrwał jakiś czas. Przeżył dwa czy trzy rządy, nieustanne
zmiany przepisów i rotację urzędników. Stracił ponad 150 tys. dolarów
i wyjechał z Polski. Miał już wszystkiego dość (...). Inny człowiek
interesu z Chicago chciał przeprowadzić biznes z polskimi kopalniami,
tzn. wydobywać węgiel nowymi technologiami. Nie udało się. Chciał
kupić aż 10 kopalni. Nie przyjęto jego oferty. Mieli prawo to zrobić.
Chodzi tylko o to, że nie skorzystali na tym Polacy, ale Niemcy.
Kupili parę kopalń, a resztę zamknęli. To nie pierwsza i nie ostatnia
taka historia, było ich więcej.
Teraz widzimy, jak Polska wyprzedała prawie wszystko,
co miała w zakresie bazy przemysłowej. Pozbyła się własnej podstawy
ekonomicznej, często za cząstkę jej wartości. Teraz przyszła kolej
na ziemię. Sprzedaje się ją za bezcen obcokrajowcom, my tu też nie
będziemy potrzebni. Obcy wejdą, zabiorą ziemie polskie i sprawa skończona"
.
Proizraelska tendencyjność w USA
Życie z 7 maja przedrukowało tekst Richarda Cohena z International Herald Tribune pt. Gdybym nie był Żydem, mógłbym zostać nazwany antysemitą. Autor pisał m.in.: "Czasem krytykowałem politykę Izraela (...). Zawsze uważałem, że okupacja Zachodniego Brzegu Jordanu jest błędem (...) . W samym Izraelu podobne opinie nie mogłyby uchodzić za niezwykłe ( ...). Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o Ameryce, gdzie krytyka Izraela, a już szczególnie antysyjonizm uchodzą za równoznaczne z antysemityzmem (...). To wyklucza wszelką krytykę, choćby najbardziej uzasadnioną".
Paranoja tropicieli antysemityzmu
We Wprost z 2 czerwca bardzo ciekawy wywiad Henryka Suchara z izraelskim pisarzem Etgarem Keretem pt. Izrael to kraj dogmatów. Izraelski pisarz wyznaje: "Nie uznaję tematów tabu, które zaślepiają moich rodaków nie dostrzegających tego wszystkiego, co naprawdę się dzieje. Mitologia Holocaustu przesłania im często rzeczywistość. Gdy w Europie krytykuje się Izrael, to moi rodacy nie dyskutują o istocie tej krytyki, lecz sięgają po miecz antysemityzmu. Za każdym razem, nawet gdy izraelski wykonawca przerżnie konkurs Eurowizji, winę ponosi antysemityzm jurorów, a nie on sam. To paranoja. Podchodzę do tragedii Zagłady z należną czcią, ale nie zgadzam się na wykorzystywanie Holocaustu do tłumienia wszelkiej krytyki".