Przylatują z przeszłości umęczoną rzeszą,
tłumaczą coś bezsilnie, niejasno nad ranem.
Pokazują na serce, blizny zastarzałe.
I znak w powietrzu kreślą.
Bolesny testament.
Jestem za pokolenia żertwa całopalna?
Czy też zaledwie dziecko, co wiąże im sandał?
* * *
Wznoszą się i opadają, wznoszą i opadają,
igrają w cudacznych floresach.
Płyną z ciemności w światło.
Zawsze i zawsze w ruchu
i nic nie zdoła ich wstrzymać.
Jedna tylko przystaje i jakby zdziwiona
chwilę patrzy na tego, co zadał jej ból.
* * *
Ustanie płacz i każda łza zostanie otarta.
Chorób tam nie będzie ni bólu.
Umysł i serce w Nim odnajdą radość,
a my - Adam i Ewa - odzyskamy raj.
Pomóż w rozwoju naszego portalu