Rozmowa prowadzona w studiu programu Jana Pospieszalskiego 9 maja, w dzień po wielkich obchodach w Moskwie zwycięstwa nad Niemcami z udziałem prezydenta Kwaśniewskiego, okazała się ważną debatą polityczno-historyczną o Rosji. Debatą, jakich, niestety, wciąż mało w naszych mediach, krępowanych - nie wiadomo - niepewnością, na czym się stoi, konformizmem, wspomnieniami z niedalekiej przeszłości? W każdym razie różnica między tą rozmową a każdą inną na ten sam temat, w mediach publicznych czy prywatnych, jest znamienna, co potwierdza przeczuwany przez wielu Polaków fakt o zagrożonej i niepewnej naszej suwerenności, której jednym z istotnych przejawów jest wolność mediów.
W studiu spotkali się historycy i ludzie zajmujący się czynnie polityką. Pałac Prezydencki (który warszawiacy lubią nazywać Pałacem Namiestnikowskim) reprezentował Dariusz Szymczycha, zbliżoną do niego opcję - prof. Andrzej de Lazari (Uniwersytet Łódzki) i Tadeusz Samborski z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Prawica przemawiała głosem prof. Andrzeja Nowaka - historyka z PAN, redaktora krakowskich Arcanów, Marka Jurka z PiS, członka Komisji Spraw Zagranicznych, Piotra Naimskiego - politologa i Mariusza Kamińskiego z PiS. Stanowisko „pośrednie”, wyważone, choć nieuciekające od uznania podstawowych faktów historycznych, zajmował, obecny w Krakowie - w studiu jedynie na obrazie telewizyjnym - prof. Jerzy Pomianowski, redaktor pisma dla czytelników rosyjskich Nowaja Polsza.
Udział w moskiewskich obchodach gen. Jaruzelskiego i obecność prezydenta Kwaśniewskiego, który przyjął rolę przywódcy podrzędnego państwa, podporządkowanego „carowi”, ustanowiły płaszczyznę konfrontacji dwóch, całkowicie odmiennych sposobów widzenia naszych relacji z Rosją. Zdaniem rozmówców z prawicy, nie ma żadnych wątpliwości, że zaproszenie i uhonorowanie przez Putina gen. Jaruzelskiego, człowieka odpowiedzialnego za Grudzień 1970, za zbrodnie stanu wojennego, a wcześniej za czołgi przeciw Czechosłowacji, było rodzajem prowokacji wobec Polaków, gestem poniżającym nas. Uczynienie go symbolem wkładu Polski w II wojnę światową - nieznośnym nawiązaniem do polityki sowieckiej, traktującej Polskę jako kraj podbity. Data, którą Rosja przyjmuje jako datę zakończenia wojny - 9 maja 1945 r. - nie jest dla wszystkich Polaków do przyjęcia. Ta data oznaczała dla tysięcy żołnierzy Polski Walczącej początek nowego etapu męczeństwa, zsyłek, obozów, więzień i sowieckich katowni. Dla wielu z nas, jak dla obecnej w studiu pani Marii Szolc z Rodziny Katyńskiej, stanowiła początek tortury przymusowego milczenia o losach najbliższych - mężów, ojców, braci. Początek epoki ukrywania prawdy. Ostatni partyzant - Zbigniew Frądczak, ps. Lalek, został schwytany i zamordowany przez komunistów w 1963 r. O jego losach i o losach podobnych mu ludzi z oddziałów „Leśnych”, działających już po oficjalnym zakończeniu wojny na terenie Mazowsza i Podlasia, mówi wystawa IPN, o której informowała część filmowa programu.
Goście Jana Pospieszalskiego z lewej strony namawiali, by starać się we wszystkich komentarzach oddzielać pojęcie „sowietyzmu” od „rosyjskości”. Prof. Nowak replikował, że to rozróżnienie byłoby łatwe, gdyby inna była obecna polityka państwa rosyjskiego. To ona, a nie nasze rzekome kłopoty ze świadomością, kładzie się cieniem na naszych stosunkach. Marek Jurek przypomniał wysiłki prezydenta Jelcyna, który próbował oddzielić pojęcia Rosji i Związku Radzieckiego. Być może, gdyby to się udało, charakter ostatnich uroczystości nie byłby tak jawnie niechrześcijański, nie nawiązywałby tak wprost do wzorów sowieckich. Dzisiejsze władze Rosji próbują na udziale swoich rodaków w wojnie zbudować nowe imperium.
Mariusz Kamiński wskazał, że nasze upokorzenie w Moskwie wiązało się z gloryfikacją paktów Ribbentrop-Mołotow i w Jałcie. Fakt, że przywódca państwa polskiego nie potrafił się temu przeciwstawić, że był lekceważony, ilekroć próbował przypominać prawdę, oznacza, że nie potrafimy bronić godności naszego państwa.
Prof. Nowak zaapelował o aktywne, odważne odkłamywanie świadomości historycznej, o obronę prawdy. Prawdziwe widzenie historii nie pozwoliłoby nam znaleźć się w defensywie w Moskwie. Przywódca, który by to rozumiał, umiałby znaleźć dyplomatyczne rozwiązania dla poprawy stosunków polsko-rosyjskich, bez konieczności znalezienia się na uroczystości o takiej wymowie, w takim kontekście i o takim przebiegu.
Piotr Naimski nazwał to serwilistycznym poddaniem się politykom rosyjskim, twierdząc zarazem, że obecne państwo rosyjskie odwołuje się także do swoich dawniejszych tradycji, że je kontynuuje, perfekcyjnie dbając o szczegóły wypracowane w epoce, gdy stosunek do Polski był wrogi i pełen pogardy.
Prof. Nowak przypomniał, że okres najściślejszej współpracy Rosji i Niemiec to czas zaborów Polski, że dzisiejszy brak aktywnej polityki Polski wobec polityki zagranicznej Kremla może mieć dla nas fatalne konsekwencje. O tę aktywność upominał się także prof. Pomianowski, przestrzegając, żeby szukać sojuszników i nie rozmawiać z Rosją w cztery oczy. Żeby jak najściślej współpracować z Ukrainą, bo „bez Ukrainy nie ma imperium rosyjskiego”.
Wszyscy goście programu z prawej strony byli zgodni, że marnowanie czasu w polskiej polityce wobec Rosji jest bardzo dla nas niekorzystne, zwłaszcza dziś, gdy - jak zauważył Mariusz Kamiński - w Rosji zaczyna być niebezpiecznie, widać pewne analogie z Niemcami z lat 30. Polityka zagraniczna wobec państw ościennych jest podobna. Podobne jest również to, że władza usiłuje decydować o tym, jak mają myśleć obywatele.
W tym programie - podobnie jak w wielu poprzednich - charakterystyczny był brak proporcji w poziomie refleksji przedstawianych przez dwie strony ideowe. Z pewną - wcale nie złośliwą - satysfakcją trzeba stwierdzić, że strona lewa nie miała zupełnie nic do powiedzenia opinii publicznej, poza całkowicie zużytymi sloganami i zaklęciami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu