Z końcem kwietnia cały, dosłownie cały Kraków oblepiony był niewielkimi plakatami z podobizną młodej dziewczyny, o ujmującym uśmiechu. Zaginęła w drodze ze szkoły do domu. Plakaty pojawiły się w tramwajach i na przystankach, w witrynach sklepów i na murach, w centrum miasta i na jego peryferiach. Wszędzie. Rodzice dziewczyny zaangażowali zapewne duże środki finansowe w tę akcję; nigdy dotąd nie było aż tak potężnej, choć podobnych przypadków przecież nie brakuje. Miałem nadzieję, że wszystko skończy się dobrze, że to tylko typowa, młodzieńcza „ucieczka z domu”, jakich wiele... I modliłem się w duchu o szczęśliwe zakończenie całej „przygody”.
Niestety, w gliniance koło Wieliczki znaleziono zmasakrowane ciało zaginionej dziewczyny. Ktoś zadał jej wiele ciosów nożem. Jak wykazało śledztwo, tym kimś okazał się... jej „narzeczony”, czy jak go tam nazwać. Gdy dowiedział się, że jego ukochana jest w ciąży, wpadł w szał - bo prawdopodobnie nie zgodziła się jej „usunąć”. I aby rozwiązać problem, zabił i ją, i poczęte dziecko...
Celowo nie podaję ani imion, ani nazwisk osób związanych z tą tragedią, nie tylko dlatego, że śledztwo nie zostało chyba jeszcze zakończone, ale i dlatego, aby nikt nie niepokoił tych, którzy przeżyli potworne dni niepewności, lęku, strachu. I nadziei, która okazała się daremna. Spróbuję natomiast wczuć się w tok rozumowania Dziewczyny - tak, z dużej litery, będę ją dalej nazywać.
Podobno nie była jego jedynym „obiektem” zainteresowania. Miał jeszcze „kogoś”. Mówił zapewne Dziewczynie, że kocha tylko ją, a ta druga to jedynie przejściowa namiętność, bez znaczenia. A poza tym wolność się liczy, czyż nie? Uwierzyła mu, pogodziła się z tym. Może wolałaby zaczekać ze spełnieniem swej miłości aż do ślubu (jak zapewne doradziliby jej „staromodnie myślący” rodzice, gdyby ich o to zapytała), ale bała się, że jeśli będzie się opierać - straci go, na rzecz „konkurencji”. Więc „poszła na całość”, nie ona pierwsza... I nie ona pierwsza wyobraziła sobie, że gdy powiadomi swego wybrańca o radosnej nowinie, że będą mieli dziecko - owoc ich uczucia, ten uraduje się i odtąd nigdy jej nie opuści...
Bardzo się cieszę, że z inicjatywy rządu premiera Marcinkiewicza powstaje w Polsce Instytut Wychowania, który ma dbać o zaszczepienie w nauczycielach i nauczanej przez nich młodzieży i patriotyzmu, i zdrowych norm etycznych. Mam nadzieję, że będzie on także mocną i skuteczną przeciwwagą dla „wychowania”, jakie bez żadnych ograniczeń uprawiają dziś liberalne media (i posłuszne im „liberalne” szkoły), czyniąc z młodych ludzi chorągiewki na wietrze instynktów. I łudząc ich „szczęściem totalnej wolności”, którego finałem bywa jakaś glinianka, jak ta koło Wieliczki...
Pomóż w rozwoju naszego portalu