Szanowna, Droga Pani Aleksandro!
Czytam rubrykę „Chcą korespondować”. Zauważyłam, że korespondenci w różnym wieku szukają bratniej duszy. Przedstawiają swoje zainteresowania, najczęściej są to: podróże, wycieczki, spacery, kino, teatr, muzyka, języki obce, czytanie poezji, literatury itd. - same przyjemności, ale po raz pierwszy przeczytałam anons dwóch pań, które szczerze wyznały, że mieszkają na wsi, lubią przyrodę, zwierzęta i interesują się sprawami życia codziennego, czyli życia ciężkiego, nie zawsze miłego i radosnego. Ja doskonale rozumiem ich dusze, gdyż sama pochodzę ze wsi i wiem, co znaczy pracować w pocie czoła, w słońcu i w deszczu, dla ludzi, zwierząt i ziemi, i przy tym żyć samotnie na wsi, zwłaszcza jak się nie ma rówieśników podobnych duchowo, bo ja już to przeżyłam. Chciałam się podzielić swoimi spostrzeżeniami, i coś miłego, dobrego - myślę - sensownego zaproponować tym paniom.
Marianna
Gdy oglądam telewizję i cudowne krainy, tak jak dzisiaj Bretanię, to zawsze myślę o tym, że za pięknymi fasadami kryją się „mrówki”, które pracują w ukryciu, aby to wszystko mogło być takie piękne i nieskazitelne. W filmie pokazano też ciężką pracę ludzi morza wydobywających czy hodujących tzw. owoce morza. Ileż trudu to wymaga, aby potem, w jakiejś drogiej restauracji, na białym obrusie i porcelanowych talerzach, spożywać np. ostrygi. Ileż trudu, wysiłku, ciężaru trzeba najpierw znieść, by delektować się później tym przysmakiem. To samo jest i u nas, z płodami ziemi. Rolnik dzień w dzień musi wykonywać swoją żmudną, ciężką i trudną pracę, w słocie i w spiekocie. Po to, żebyśmy potem mogli delektować się chrupiącymi bułeczkami czy innymi specjałami. Pani Marianna sięgnęła właśnie do tego poziomu, gdzie wszystko się zaczyna. Ku ziemi. Pomyślmy czasem o tych wszystkich, których praca składa się na nasz komfort. O tych - co wydobywają węgiel, żeby nam było cieplutko - też.
Pomóż w rozwoju naszego portalu