Kościół anglikański się zmienia - wynika z artykułu opublikowanego w prestiżowym „The Economist”. Coraz bardziej dostrzegalne są wpływy amerykańskiego ewangelikalizmu, który naciera na konserwatywną, w sensie ograniczania się do udzielania posług religijnych, część duchowieństwa anglikańskiego, łącznie z jego hierarchami.
Kościół anglikański, targany wewnętrznymi konfliktami, słabnie. Podziały ujawniły się po decyzjach o dopuszczaniu do święceń kapłańskich kobiet oraz homoseksualistów, a także ostatnio po decyzjach dopuszczających wyświęcanie kobiet na biskupów. Maleje liczba wiernych, którzy uczestniczą w niedzielnych nabożeństwach. Obecnie do kościołów chodzi ok. 800 tys. wiernych. Jeżeli nie zmienią się obecne trendy, do 2020 r. liczba ta spadnie o kolejne 120 tys.
O ile jednak maleje liczba chodzących do kościoła, o tyle rośnie liczba osób bardzo poważnie traktujących swoją wiarę. Znikają przede wszystkim „letni” chrześcijanie, a wzrasta liczba tych „gorących”. Im nie wystarcza już model Kościoła, który ogranicza się do udzielania posług duchowych, czyli do chrztu, małżeństwa i pogrzebu, ale chcą swoją wiarę przeżywać na serio. Ciekawe jest też to, że mimo kryzysu wspólnoty nie brakuje powołań do stanu duchownego. Każdego roku zostaje wyświęconych 500 nowych księży, wśród nich jedna trzecia to osoby będące pod wpływem importowanego z USA ewangelikalizmu. Tygodnik przewiduje, że wkrótce nastąpi swego rodzaju starcie między rosnącą grupą „gorących” chrześcijan a malejącą grupą zwolenników dotychczasowego modelu Kościoła anglikańskiego.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu