Brad jest ojczymem dwójki dzieci swojej żony z jej poprzedniego małżeństwa. Maluchy nie akceptują go, zmuszają do stawania na głowie, na domiar złego pojawia się biologiczny ojciec – debeściak. To kręgosłup filmu „Tata kontra tata”, a zakończenia nie zdradzimy, bo jeśli ktoś by to przeczytał i jeszcze obejrzał zwiastun, z kina wyszedłby zawiedziony. Kto chce obejrzeć film, powinien obowiązkowo omijać projekcje zwiastuna. Ten winien być zaproszeniem, reklamą filmu, może nawet zanętą na widza, tymczasem okazuje się haczykiem i pokazuje dużą część zabawniejszych scen. A z czego, jak nie z tych scen, ma żyć komedia? Sam film jest zabawny, stanowi – mimo braku mądrzejszego przesłania – przyjemną rozrywkę. Ale nie dla wszystkich, na pewno nie dla dzieci, bo część żartów przeznaczona jest dla widzów bardzo dorosłych, a uszy czasem aż więdną. Warto odnotować niezłe role Marka Wahlberga, Willa Ferrella i Lindy Cardellini, kolejno: ojca, ojczyma i matki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu