Wiele się mówi i pisze o Prymasie Tysiąclecia w roku
2001, szczególnie ukazuje się świętość i wielkość Tego, bez którego
na Stolicy Piotrowej nie było by Polaka.
"Zapiski Więzienne" - właściwie nie można w nich przeczytać
żadnego zdania, by nie zastanowić się nad ich testamentalnym znaczeniem.
Trudno też ubierać je w komentarze, bo same są wielkością, po prostu
one są modlitwą. 12 maja 1956 r. Prymas pisał w Komańczy "jeśli Ci
to potrzebne, zabij mnie, aby mógł żyć w Polsce Kościół Syna Twego"
. W zapiskach z 14 maja czytamy "Soli Deo! Ludzie okazali mi wiele
serca w ciągu ostatnich dni. Wiem, że to przez Ciebie i dla Ciebie.
Odbierz mi te serca i uczucia i zabierz tylko sobie. W służbie Twojej
świętej nie chcę żadnych korzyści czerpać dla siebie". W modlitwie
z 22 maja 1956 roku prosi "Pragnę być śladem Twoim na ziemi polskiej,
śladem, który w duszach przyniósłby owoc wiary i miłości ku tobie
Chryste". Ślad, ślady - idę i ja po śladach. Są różne, wyraźne i
prawie zatarte, pozostawione przez wielkich i malutkich. Postanowiłem
szukać śladów tego, który był i będzie przez wiele lat na ustach
tych, co go kochali i tych, którzy mu byli niechętni, a których jednakowo
miłował. Zacząłem szukać śladów w samym sobie i w środowisku, w którym
żyję, bodźcem do tego była lektura książki abp Bolesława Pylaka "
Stefan Wyszyński Biskup Lubelski".
Ślad 1
W latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia często słuchałem
Radia Wolna Europa. W mojej kilkunastoletniej wtedy świadomości utkwiły
codzienne komunikaty np. "Dzisiaj mija dwieście pięćdziesiąty dzień
od chwili aresztowania Księdza Prymasa Stefana Kard. Wyszyńskiego"
. To było suche, krótkie, ale mówiło, jak traktowany jest Kościół
w ówczesnej Polsce. Opinia publiczna nie wiedziała, co się z Prymasem
dzieje. Po głowach chodziły różne myśli. Kiedy pewnego razu zaprzyjaźniony
z naszą rodziną ks. Jan Mazur, ówczesny prefekt bychawski, a późniejszy
biskup, poinformował nas, że miejscem odosobnienia Kardynała jest
Komańcza - byliśmy w pewnym stopniu uspokojeni.
Polała się krew w Poznaniu. Wzrastał niepokój i rodził
się bunt. Październik 1956. Zaczyna się walić to, co miało być najlepsze
i najtrwalsze. Krwawią Węgry. Groźba podobnej masakry nad Wisłą.
Nagle na ratunek walącego się systemu Polska Agencja Prasowa podaje
komunikat następującej treści: "W wyniku rozmowy przeprowadzonej
przez przedstawicieli Biura Politycznego KC PZPR z Prymasem Polski
Stefanem kard. Wyszyńskim w tych dniach Ksiądz Prymas wrócił do Stolicy
i objął urzędowanie." Wraz z Księdzem Prymasem wraca nauczanie religii
do szkół. Szał radości i nadziei, poparcie dla nowych - starych władz,
a przede wszystkim uspokojenie narodu, któremu dano łyk radości.
Maleńki to był łyk. W 1958 r., w czasie pielgrzymki studenckiej na
Jasną Górę pierwszy raz w życiu widziałem na klasztornych wałach
Tego, który był już legendą. Kolejny raz widziałem Księdza Prymasa
jako Wielkiego Kanclerza KUL, kiedy uczestniczył w inauguracji roku
akademickiego uczelni. Pamiętam jego pełne miłości i troski oczy,
skierowane na otaczających go studentów stojących przed wejściem
do Kościoła Akademickiego. Trzeci i ostatni raz widziałem Prymasa
Polski, kiedy na szczycie klasztoru jasnogórskiego witał Jana Pawła
II w dniu 4 czerwca 1979 r. w czasie jego pierwszej pielgrzymki do
Ojczyzny. Miałem szczęście być w jednym z pierwszych sektorów. Widziałem
wzruszenie na twarzach witanego i witającego, a w oczach morza pielgrzymów
błyszczące łzy wzruszenia i radości. Brakuje mi słów dostatecznie
wielkich, bym mógł dokładnie opisać przeżycia tej uroczystej chwili.
Minął pewien czas, oglądam w telewizji ostatnią ziemską,
usłaną kwiatami i zroszoną łzami uczestników pogrzebu, drogę Kardynała
do Katedry Św. Jana. Nie zapomnę nigdy gestu Henryka Jabłońskiego,
który przez pożegnalne położenie ręki na trumnie Prymasa jakby chciał
przeprosić Zmarłego za wszystko, co przeszedł więzień z Rywałdu,
Stoczka, Prudnika Śląskiego i Komańczy. Po kilku miesiącach po pogrzebie,
będąc w Warszawie poszedłem na Stare Miasto - wszedłem do Katedry,
do krypty, gdzie sarkofag. Rozmyślałem i modliłem się jakiś czas.
Łzy wzruszenia spływały po policzkach. Wychodząc z krypty zobaczyłem
księdza w konfesjonale, nogi same uklękły - ta spowiedź jest chyba
najważniejszym śladem odciśniętym na mojej duszy.
Reklama
Ślad 2
Na cmentarzu przykościelnym kościoła pw. Ducha Świętego w Kraśniku ( ul. Narutowicza) stoi od dwudziestu lat pomnik przedstawiający Jana Pawła II w dziękczynnym uścisku ze Stefanem Kardynałem Wyszyńskim, wykonany na podstawie zdjęcia, które obiegło cały świat. Pomnik wykonał pan Michał Pudełko z Nałęczowa. Inicjatorem budowy tego pomnika był ówczesny rektor ks. Stanisław Chmiel. Poświęcenie pomnika odbyło się w 1981 r. bez większego rozgłosu i bez zezwolenia odnośnych władz. Śmiało mogę stwierdzić, że jest to chyba pierwszy pomnik Wielkich Polaków w Polsce. Następny, o którym mi wiadomo, powstał w Lublinie w 1983 r., autorstwa Jerzego Januszkiewicza, usytuowany na dziedzińcu KUL, podobny w treści i formie do kraśnickiego. Później w Prudniku w 1983 r. odsłonięto pomnik poświęcony tylko Księdzu Prymasowi jako więźniowi przebywającemu w Prudniku Śląskim. Ks. Stanisław Chmiel w kronice kościelnej napisał: "Zdjęcie, które obiegło cały świat, gdzie sobie dziękują - Papież i Prymas, stało się pokusą utrwalenia go w rzeźbie. Ponieważ przy tym kościele gromadziła się młodzież, uważałem realizację w postaci pomnika za trwałą katechezę. Tu można się uczyć wiele - pokory, uległości, miłości do Stolicy Apostolskiej. Ponieważ nie miałem tytułu, by ten pomnik stał przed świątynią, ulokowaliśmy go za kościołem. Cieszę się z tego dzieła, podobnie jak cieszą się mieszkańcy Kraśnika".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ślad 3
W trakcie poszukiwań znalazłem bardzo cenny autograf. Prawdopodobnie p. Janina Suska, ówczesna przedszkolanka z Kraśnika, wysłała gratulacje w związku z nominacją bp. Wyszyńskiego na Prymasa Polski, w odpowiedzi na co otrzymała list, osobiście podpisany już przez nowego Prymasa Polski.
Ślad 4
Jeden z moich bliskich znajomych z Kraśnika, gdy dowiedział się, że szukam "śladów", pokazał mi parę zdjęć swojego autorstwa. Doszedłem do wniosku, że należy je wykorzystać w tym artykule. Mieszkaniec Kraśnika ze swoją córką znajduje się przypadkowo w pracowni Mariana Pudełko w Nałęczowie i robi kilka zdjęć artyście przy pracy nad pomnikiem Prymasa Polski. Robi też zdjęcia swojej córce obok surowego, jeszcze z gliny, Prymasa. Pomnik odlany w brązie stanął przed Kurią Metropolitalną w Lublinie, a zdjęcia z albumu pana Zbigniewa Stuja wzbogaciły prezentowane niniejszym treści.
Ślad 5
Pan Tadeusz, sąsiad z bloku, w którym mieszkam, opowiedział mi, że będąc przed dwudziestu laty w Warszawie znalazł się w pewnej pracowni fotograficznej. Trafił na końcowy moment obróbki materiału fotograficznego obrazującego wydarzenia, o których wtedy mówił i pisał cały świat. Fotograficy po dokonaniu selekcji zdjęć wybrali najlepsze do ewentualnej prezentacji czy publikacji, natomiast te, które nie odpowiadały ich ocenom, po prostu przeznaczyli do zniszczenia. Sąsiad uratował je i przywiózł do Kraśnika.
Reklama
Ślad 6
W Dzienniku Urzędowym Województwa Lubelskiego Nr 12 na str. 21 jest opublikowana Uchwała Nr X/54/89 Miejskiej Rady Narodowej w Kraśniku z dnia 21 grudnia 1989 r. Paragraf 1 tej uchwały brzmi: "Zmienić nazwę ulicy położonej w granicach administracyjnych miasta Kraśnik z ul. Feliksa Dzierżyńskiego na ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego."
Ślad 7
Pani Halina Matraszek z Kraśnika przechowuje w swoim sercu wspomnienie z audiencji u Księdza Prymasa w pałacu przy ul. Miodowej w Warszawie w dniu 23 marca 1965 r. Oto fragmenty jej wspomnień "Byłam wtedy studentką Politechniki Warszawskiej. Wraz z koleżankami z akademika wstąpiłyśmy do Duszpasterstwa Akademickiego przy kościele św. Jakuba. Opiekunem studentów był ks. Stefan Wysocki, to on zorganizował audiencję. Bezpośrednią przyczyną tego spotkania była ówczesna sytuacja Prymasa, tzw. "więzienie domowe". Nasz opiekun chciał wesprzeć duchowo Księdza Kardynała poprzez potwierdzenie, że młodzież jest z nim. Było to po słynnym Orędziu Biskupów Polskich do Niemieckich. Pamiętam szczupłą sylwetkę Prymasa o twarzy zakrzepłej w cierpieniu, ale w radosnym uniesieniu z naszego pobytu. Była wspólna modlitwa, śpiew i poczęstunek w ogromnej sali wypełnionej młodzieżą. Prymas powiedział do nas, że każdy z nas będzie miał w życiu jakieś zadanie do wykonania. Na zakończenie audiencji otrzymaliśmy pamiątkowe obrazki Matki Boskiej Częstochowskiej z następującym nadrukiem: 1964/65, ósmy rok Wielkiej Nowenny Narodu przed Tysiącleciem chrztu Polski, pośrodku widnieje herb ze słynnym napisem "Soli Deo", pod herbem napis - Na owocną walkę o cnoty osobiste i społeczne błogosławi + Stefan Kardynał Wyszyński Prymas Polski. Jest to najcenniejsza pamiątka, jaką noszę przy sobie od wielu lat, a napis na obrazku i wypowiedziane na audiencji słowa traktuję jako swój testament, zadany mi przez Prymasa Tysiąclecia" .
Reklama
Ślad 8
Państwo Alina i Władysław Rzepkowie z Kraśnika przechowali w swoich zbiorach fotografię, na której widać bp. Wyszyńskiego w otoczeniu kraśnickiego chóru i czterech kapłanów. Zdjęcie wykonał 29 września 1946 r. Stanisław Laszkiewicz. Pani Alina bez trudu rozpoznaje wszystkie osoby, sama siedzi w pierwszym rzędzie z lewej strony (w okularach), obok niej organista Franciszek Jurkiewicz, dalej w tym rzędzie ks. Jan Rolla, ks. kan. Władysław Chróścik, bp Stefan Wyszyński, Ksiądz z Lublina - nazwiska nie pamięta, ks. Stanisław Walczak i Nela Resztak. Znaczna część osób znajdujących się na fotografii już nie żyje. Do żyjących p. Rzepkowa podaje obecne adresy zamieszkania, a sama przy okazji wspomina: "Ksiądz Biskup przyjechał na odpust na św. Michała, tj. 29 września, był chyba trzy dni. Na powitanie wyszliśmy na rogatkę lubelską i stamtąd prowadziliśmy dostojnego gościa aż do kościoła. Przy kościele od strony ul. Kościuszki była brama powitalna. Było bardzo dużo ludzi. Chór śpiewał na sumie między innymi "Ciebie na wieki" i "O Panno Święta". W czasie tej wizytacji Biskup dużej grupie osób udzielił sakramentu bierzmowania, wśród nich byli i całkiem młodzi i starsi". Inne osoby wskazane przez p. Alicję opowiadają, że przyjazd Księdza Biskupa do Kraśnika był wielkim wydarzeniem, dla umęczonego wojną Kraśnika był świętem wzruszeń i nadziei. Na zakończenie naszej rozmowy p. Alicja oświadczyła, że przekazuje zdjęcie z Księdzem Biskupem dla Muzeum Archidiecezjalnego w Lublinie.
Ślad 9
W książce abp. Bolesława Pylaka "Stefan Wyszyński Biskup Lubelski´ wśród ilustracji znajduje się fotografia bp Wyszyńskiego z księżmi z dekanatu kraśnickiego. W ich gronie udało mi się ustalić nazwiska następujących: w pierwszym rzędzie od lewej siedzi ks. Kosarzecki z Annopola, czwarty ks. Kazimierz Mańkowski z Wilkołaza, siódmy ks. Władysław Chróścik - dziekan kraśnicki, w ostatnim rzędzie, najwyższy ze stojących, to ks. Feliks Kardas z Gościeradowa.
Ślad 10
Spotkałem w Kraśniku wielu, którzy w tamtych latach w jakiś sposób
zetknęli się z bp. Wyszyńskim. Każdy z nich zapamiętał co innego,
oto kilka przykładów. Pani Zofia Ś. mówi: "Mieszkałam wtedy w Wilkołazie,
chodziłam do przedszkola prowadzonego przez siostry zakonne. Siostry
nauczyły mnie wierszyka, który miałam powiedzieć Biskupowi na powitanie.
Podprowadzono mnie przed Ołtarz i kazano mówić - zaczęłam witać,
Ksiądz Biskup doszedł do wniosku, że jestem taka mała, to lepiej
będzie, jak mnie postawi na Ołtarzu. Wziął mnie na ręce i postawił
- zobaczyłam cały kościół ludzi i nie powiedziałam ani jednego słowa.
Po wyjściu z kościoła siostry były niezadowolone, że przyniosłam
im taki wstyd. To zdarzenie idzie za mną przez całe życie".
Pani Krystyna Kozioł wspomina: "Był rok 1948, czerwiec,
miałam wtedy 9 lat i byłam niedawno u Pierwszej Komunii. Wtedy dostąpiłam
zaszczytu, że dopuszczono mnie do bierzmowania, razem ze mną przystąpiły
do tego sakramentu moje dwie starsze siostry, jedna miała 18 a druga
20 lat. Sakramentu bierzmowania udzielał bp. Wyszyński.
Pani Kazimiera Święch: "Byłam wtedy uczennicą drugiej klasy
liceum dla dorosłych w Kraśniku. Religii uczył nas wtedy ks. dziekan
Chróścik. Na jednej z lekcji poinformował nas, że przyjeżdża bp Wyszyński
i będzie bierzmować. Po odpowiednim przygotowaniu stanęliśmy w sobotę
wieczorem na zewnątrz kościoła w rzędach, poczynając od dzwonnicy
aż do pomnika Powstańców z 1863 r. Biskup w towarzystwie dwu kleryków,
z których jeden na stoperze liczył bierzmowanych, szedł powoli od
osoby do osoby, udzielając sakramentu. Najbardziej utkwiły mi w pamięci
jego niebieskie piękne oczy, które z pasterską miłością patrzyły
na nas".
Pan Jan Wojtaszek: "Chodziłem wtedy w Lublinie do Gimnazjum
i Liceum Koedukacyjnego im. Wł. Kunickiego przy ul. Narutowicza.
Księdza Biskupa poznałem w Kościele Ojców Dominikanów, gdzie słuchałem
jego kilku kazań. Z tego okresu najbardziej utkwiły mi w pamięci
pewne zdarzenia. Przy ul. Narutowicza była też inna szkoła średnia,
obok której codziennie przechodziłem. Widziałem kilkakrotnie na boisku
tej szkoły Księdza Biskupa, grającego w piłkę z młodzieżą - oglądało
to zawsze spore grono widzów. Takiego piłkarza nieczęsto się spotyka"
.
Pani Maria Siek: "Jako śpiewająca w kraśnickim chórze byłam
razem z całym chórem zaproszona na herbatę na plebanię - przypadł
mi zaszczyt siedzenia obok Księdza Biskupa - ten fakt spowodował
to, że oprócz miejsca, które mi przypadło, nie pamiętam co się więcej
działo - to było przeżycie".