KS. CZESŁAW GALEK: - Siostra od lat pracuje w egzotycznych dla nas krajach. Proszę nam o nich opowiedzieć.
S. HENRYKA PASET: - W latach 1986-96 pracowałam w Senegalu. Od 1998 r. pracuję w Mauretanii. Obydwa kraje znajdują się w Afryce Zachodniej. W Senegalu jest tylko 6% chrześcijan, 90% jego mieszkańców jest wyznawcami Islamu. Jest to typowy kraj tzw. Czarnej Afryki, który zamieszkuje w zdecydowanej większości ludność murzyńska. Do Senegalu w XVII w. wieku dotarły chrześcijaństwo i islam. Islam był bardziej "atrakcyjny", ponieważ początkowo nie stawiał żadnych wymagań ludności tubylczej, która po jego przyjęciu nadal kultywowała dawne wierzenia afrykańskie oraz praktykowała wielożeństwo. Natomiast chrześcijaństwo zabraniało wielożeństwa, żądało od katechumenów odrzucenia wierzeń i praktyk pogańskich, uczestniczenia w katechezie. Jest to jeden z najbiedniejszych krajów Afryki. Zamieszkuje go 8 mln mieszkańców, z czego tylko 8% uczęszcza do szkoły. Ludność utrzymuje się z pracy w przemyśle, kopalniach, z uprawy orzeszków ziemnych i ryżu. Na jego terenie znajduje się 6 diecezji Kościoła rzymskokatolickiego. Jest 8 biskupów diecezjalnych i 2 emerytów. Wszyscy biskupi są Senegalczykami. Również zdecydowana większość duchowieństwa wywodzi się z tego kraju. Jest tam stosunkowo dużo powołań zarówno męskich, jak i żeńskich. Protestantów jest tam znacznie mniej niż katolików.
- Jak znalazły się tam Siostry Franciszkanki Maryi Nieustającej Pomocy?
- Siostry Franciszkanki przyjechały tam jeszcze w czasach kolonialnych w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Rząd francuski czynił starania, by siostry objęły pracę w szpitalu zarówno wojskowym, jak i cywilnym w Dakarze. Siostry rozpoczęły w nich pracę w 1948 r. Później objęły inne placówki. Z początku z nieufnością podchodzono do otwierania przez nasze zgromadzenie nowicjatów. Dopiero w 1982 r. zostały otwarte domy formacyjne dla tubylczych nowicjuszek, co było wielką zasługą siostry prowincjalnej, Polki, s. Lucyny Ignaciuk oraz sympatii do Polski tamtejszej hierarchii kościelnej po wyborze kard. Wojtyły na papieża. Obecnie jest tam 9 naszych wspólnot i ok. 75 sióstr, z których połowa wywodzi się już z ludności senegalskiej. Dwie siostry - Senegalki pracują już na misjach w Zairze i Gujanie Francuskiej.
- Czym Siostry tam się zajmują?
- Zgodnie z naszym charyzmatem robimy to, co w danym czasie jest do zrobienia. Najbardziej jesteśmy zaangażowane w służbie zdrowia. Kojarzy nas się tam zwykle z siostrami szpitalnymi. Jednak coraz więcej sióstr angażuje się w duszpasterstwo, ponieważ Senegal jest Republiką Demokratyczną i jest wolność wyznania. Są nawrócenia. Zdarza się taka sytuacja w rodzinach, że wśród rodzeństwa jedno może być katolikiem, drugie muzułmaninem, trzecie protestantem. Mimo wolności konstytucyjnej istnieje jednak przymus ekonomiczny, który polega na tym, że pracodawca, np. muzułmanin, stawia jako warunek przyjęcia do pracy zmianę religii przez katolika.
- Jak wygląda sytuacja Sióstr w Mauretanii?
- Mauretania ma 1 mln m2 powierzchni i 2,5 mln mieszkańców, którymi są Arabowie i Murzyni. Jest to Republika Islamska, w której obowiązuje prawo Koranu. Dniem wolnym od pracy jest piątek. Praktycznie nie ma katolików wśród ludności tubylczej. Do katolicyzmu przyznaje się tylko ludność przyjezdna. Jest jeden biskup, 11 księży, 30 sióstr i tylko 4 świątynie katolickie. Mamy tam jeden dom zakonny o składzie międzynarodowym: Polka, Francuska, Senegalka, Austriaczka. Przy końcu lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia w Mauretanii była wielka susza. Międzynarodowa Caritas rozdawała za darmo żywność i inne środki niezbędne do życia. Pomoc ta okazała się mało skuteczna. W związku z tym powstał kompleksowy program rozwoju tego regionu poprzez intensyfikację rolnictwa, promocję kobiety i troskę o zdrowie. Nasze siostry od 15 lat są zaangażowane w promocję kobiet. W Senegalu i Mauretanii dziewczęta nie chodzą do szkoły, są analfabetkami. Staramy się ich uczyć pisać, liczyć oraz rzeczy praktycznych, niezbędnych do prowadzenia domu. Kobiety nie mają żadnych praw. Rodzice lub krewni decydują za nie o zawarciu małżeństwa. Staramy się w miarę naszych skromnych możliwości pomagać im w znoszeniu trudnego losu. Młode pokolenie kobiet powoli zaczyna się buntować przeciwko takiemu stanowi rzeczy.
- Jakie są tam warunki higieniczne?
- Ludzie żyją bardzo prymitywnie. Mieszkają w lepiankach, które nie wytrzymują pory deszczowej. Nie ma łazienek ani ubikacji. W rodzinach jest przeciętnie po 8-10 dzieci. Ostatnio np. urodziła swoje dwunaste dziecko kobieta, która ma 33 lata! Kontakt ze służbą zdrowia jest bardzo trudny ze względu na duże odległości i złe drogi. Nasze siostry jako pionierki organizowały tam służbę zdrowia. Prawie w każdej wiosce zorganizowały przychodnię. Niestety, zostało to zniszczone w czasie konfliktów na tle etnicznym między Senegalem a Mauretanią w latach 1989-92. Obecnie prowadzimy tylko 8 przychodni, które trudno porównywać z funkcjonującymi w Polsce. Nie ma tam żadnych ubezpieczeń, a leki są bardzo drogie, często niewiadomego pochodzenia.
- Jaki jest stosunek wyznawców islamu do Sióstr?
- Nie odczuwamy wrogości, tym bardziej, że chodzimy tam po cywilnemu ze względu na bardzo gorący klimat. Temperatura dochodzi nawet do 50oC w cieniu! Do tej temperatury musimy dostosować także nasze stroje. Poza tym musimy dostosować się do prostych warunków życia tych ludzi. Kiedy do nich idziemy, musimy np. siadać na macie albo gołej ziemi, w związku z tym musimy mieć odpowiedni do tego strój. Mieszkamy w wiosce. Ale swoją pracą obejmujemy co najmniej 30 innych wiosek. Ja pracuję w służbie zdrowia. Mamy jak wspomniałam 8 przychodni i 4 punkty żywienia dla dzieci. Zatrudnieni są w nich tubylcy. W miarę możliwości staramy się ich odpowiednio formować, bo o ewangelizacji nie ma nawet mowy. Jesteśmy zapraszane też do składania wizyt obłożnie chorym. Kiedy ich odwiedzamy, są dla nas bardzo serdeczni i cieszą się z naszych wizyt.
- Może Siostra coś więcej powie o sobie.
- Pochodzę z Kurowa k. Puław. W latach 1979-81 pracowałam w domu dziecka w Łabuniach. Przyjeżdżam do Łabuń co 3-4 lata, ponieważ Zamojszczyzna dobrze zapisała się w mojej pamięci. Proszę bardzo o modlitwę w mojej intencji i wsparcie duchowe. Nasza czteroosobowa wspólnota odizolowana jest od życia Kościoła. Tylko raz w miesiącu przyjeżdża do nas kapłan, odprawia nam Mszę św., głosi Słowo Boże, spowiada nas. Czasem brakuje nam motywacji do dalszej pracy, ponieważ efekty naszego wysiłku są niewielkie.
- Myślę, że Czytelnicy "Niedzieli" podejmą ten apel i Siostry znajdą u nich modlitewne wsparcie. W ich imieniu życzę wytrwałości. Dziękuję Siostrze za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu