Na temat okupacji niemieckiej napisano już bardzo wiele. Temat
powraca w związku z niedomówieniami dotyczącymi wynagrodzenia za
krzywdy przymusowej pracy tysięcy naszych rodaków. Do dziś jednak
niemal nietknięty został problem duszpasterskiej opieki nad Polakami
wywożonymi do Niemiec podczas II wojny światowej.
Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że gestapo urządzało
łapanki, porywało ludzi, szczególnie młodych, i deportowało do Rzeszy.
Tam, Polacy traktowani jak niewolnicy, byli zmuszani do ciężkiej
pracy w kopalniach, fabrykach lub na roli. Gryzła ich tęsknota za
Ojczyną, za rodziną, groziło często psychiczne załamanie, utrata
wiary, moralny rozkład. Wiedział o tym metropolita krakowski - abp
Adam Stefan Sapieha. Jego usiłowania i prośby przedkładane władzom
niemieckim, by mógł tym ludziom posłać kapłanów, były ignorowane.
Abp Sapieha nie rezygnował. Nawiązał łączność z dowództwem Armii
Krajowej. Stolica Apostolska wyraziła zgodę na zorganizowanie na
terenie Niemiec podziemnego duszpasterstwa wśród Polaków. Zorganizowanie
takiego duszpasterstwa książę Sapieha zlecił ks. Ignacemu Posadzemu,
przełożonemu generalnemu Towarzystwa Chrystusowego dla Wychodźców.
Należało znaleźć grupę młodych kapłanów, zdrowych, zdolnych do pracy
fizycznej i gotowych do poświęcenia się na śmierć i życie dla tak
ważnej, a bardzo niebezpiecznej sprawy. Mieli oni niejako wejść lwu
w paszczę, by mu wybijać zęby. Znaleźli się tacy. Jednym z nich był
o. Adam Jakubek, kapłan z krakowskiego klasztoru Kapucynów. Przełożeni
zakonni uznali go za odpowiedniego do pełnienia takiej misji, gdyż
mimo młodego wieku odznaczał się pełną dojrzałością duchową, gorliwością
w pracy duszpasterskiej i gorącym patriotyzmem. Przedstawiono go
abp. Adamowi Sapieże. Odbył on z o. Jakubkiem dłuższą rozmowę, udzielił
stosownych pouczeń i przestróg, po ojcowsku uścisnął, pobłogosławił,
i - jak wspominał o. Jakubek - powiedział: "Jedź, audaces fortuna
iuvat (Śmiałym szczęście sprzyja)".
Następnie dowództwo krakowskie Armii Krajowej zaopiekowało
się o. Adamem. Przygotowano go do pracy konspiracyjnej i poinformowano
o rozlokowaniu Polaków w Niemczech. Wyrobiono mu nową kenkartę, czyli
niemiecki dowód osobisty, oraz inne potrzebne dokumenty i postarano
się o bilet kolejowy do uprzednio ustalonej miejscowości. Adam Jakubek,
dobrowolnie zgłaszający się na roboty, dołączył do transportu przymusowych
robotników i ruszył z nimi pociągiem w stronę Wrocławia. Ktoś z Armii
Krajowej wkrótce wyłączył go z grupy i z Wrocławia przez Berlin,
Bremę skierował do granicy holenderskiej. W majątku Uptmoor wypadło
mu pracować w charakterze parobka. U bauera pracował już Polak, zakonnik,
brat Jan Sklarek ze Zgromadzenia Księży Chrystusowców.
O. Jakubek szybko zorientował się w ciężkim położeniu
rodaków. Zdawał sobie sprawę, że tradycyjna forma duszpasterstwa
jest niemożliwa w konspiracji. Nie mógł wyjawić, że jest kapłanem,
gdyż byłby natychmiast rozstrzelany. Zaczął więc obmyślać inne sposoby
religijnego i patriotycznego oddziaływania. W krótkim czasie zdołał
nawiązać kontakt z Polakami w okolicy. Zaczęły się spotkania przy
różnych okazjach. Pełen franciszkańskiej pogody ducha i serdeczności,
o. Jakubek stał się ulubieńcem Polaków, których zachęcał do modlitwy
za Polskę, do wspólnego uczestniczenia we Mszy św., odprawianej raz
w miesiącu dla Polaków przez niemieckiego kapłana. Niedzielne spotkania
stały się zaczątkiem, bez form organizacyjnych, "Wspólnoty Polaków"
.
O. Jakubek zaczął organizować dla rodaków spotkania religijno-patriotyczne.
W Wigilię Bożego Narodzenia urządził dla "swoich" spotkanie ze św.
Mikołajem, połączone z jasełkami i dzieleniem się opłatkiem. Na poddaszu
szopy zebrali się Polacy. Św. Mikołaj, w osobie o. Jakubka, przemówił
do zebranych w duchu patriotycznym, odczytał list od abp. Sapiehy,
połamał się z zebranymi opłatkiem, a potem odbyły się jasełka. Do
żłóbka przyszła Polska, którą uosabiała dziewczyna ubrana na biało,
przepasana czerwoną wstęgą, skuta łańcuchem, i modliła się do Bożej
Dzieciny o zmiłowanie nad Ojczyzną w niewoli. Odpowiednie recytacje
i śpiew kolęd wywołały wśród zebranych wielkie wzruszenie, a św.
Mikołaj wołał: "Płaczcie, Bracia, ale nie rozpaczajcie, podnieśmy
oczy ku górze i módlmy się o wytrwanie".
Gdy wszyscy z zachowaniem największej ostrożności rozeszli
się, o. Jakubek na klęczkach, w obecności brata Sklarka, który wiedział,
że Adam jest kapłanem, odprawił Pasterkę. Ani w Polsce, ani w Niemczech,
zarówno Hitler, jak i jego gestapo nie wiedzieli, jak Polaków na
wygnaniu przez posługę kapłana krzepiła wiara w Boga i miłość do
Ojczyzny.
Z początkiem kwietnia 1945 r. polska dywizja pancerna
pod dowództwem gen. Maczka wyzwoliła tereny, na których pracowało
wielu Polaków, a wśród nich o. Jakubek. Natychmiast nawiązał on łączność
z polską armią. Otrzymał mundur oficera w randze kapitana i został
skierowany do zadań specjalnych przy organizowaniu duszpasterstwa
obozów polskich. W najbliższą po wyzwoleniu niedzielę zapowiedział
uroczystą Mszę św. za Ojczyznę. Kościół był wypełniony po brzegi.
Nie do opisania jest wrażenie, które ogarnęło zebranych, gdy przy
ołtarzu jako kapłan stanął ich ukochany Adam. Gromki śpiew Serdeczna
Matko, Opiekunko ludzi, kazanie i na koniec śpiew Boże, coś Polskę
wywołały łzy radości i okrzyki na cześć o. Jakubka. Na obczyźnie
przy polskim Kapłanie rodacy powitali wolną Polskę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu